21 września, 2015

Rozdział 14

Jest pierwszy grudnia. I tego grudniowego dnia siedzę w niebieskim tramwaju numer sześć ucząc się scenariusza do jasełek. Dużo teraz dzieje się w szkole a ja poszłam za radą Janka i angażuję się w wiele rzeczy. Zapisałam się na śpiewanie kolęd, jasełka, robienie dekoracji na korytarz i zorganizowanie kiermaszu świątecznego. Poza tym czeka mnie impreza z okazji świąt. To dzień, w którym z rana są zawody szkolne, w których klasy rywalizują na sportowo o Puchar Mikołaja, potem jest kiermasz świąteczny (w którym biorę udział) następnie wigilia i zwieńczeniem wszystkiego dyskoteka szkolna. Jest to bardzo ciekawy dzień, ale niespecjalnie się z niego cieszę bo nie będę miała kogo się trzymać, znów będę stać z boku i patrzeć jak inni się dobrze bawią. Ale to jest nieistotne, muszę się skupić na powtarzaniu tekstu.
-Zdrada, Michale, Straszna, zaciekła! Mamy wśród siebie agenta piekła. Wywiad przechwycił jego meldunki! Ten drań miał z piekłem jakieś stosunki!- mruczałam pod nosem. Przezabawna rymowanka szkolnych jasełek, to co zwykle.
-Jesteś Naomi?- czarnowłosy chłopak o cichym, niskim, ale uroczym głosie i niebieskich oczach, w których kryła się nieśmiałość patrzył na mnie zza kartki, którą trzymałam przed oczami.
-No jestem. A ty to...?- zmarszczyłam brwi i zaczęłam składać kartkę.
-Mateusz. Nie składaj kartki, jestem Archaniołem w jasełkach i chciałem zobaczyć ile tekst ma kartek.
-Ale ja nie mam wszystkich.- podałam mu scenariusz.
-Wybrałam tylko te, na których jest moja rola, reszta nie jest mi potrzebna.
-A mogłabyś mi je dać?- skinęłam głową na jego słowa i wyjęłam z torby kartki, o które prosił chłopak.
-Skąd wiesz kim jestem?- zapytałam gdy usiadł obok mnie przeglądając tekst.
-Karolina mi powiedziała. Kumplujemy się. Dzięki za tekst, ratujesz mi życie.- uśmiechnął się.
-Masz szczęście, że stoimy po tej samej stronie. Gdybyś był Borutą albo Lucyferem to bym cię odprawiła z kwitkiem.- roześmialiśmy się.
-Wiesz, że jestem twoim szefem, więc nie pyskuj.
-Ale to ja ratuję ziemię w ostatnim starciu.- zagięłam go. Zaczęliśmy powtarzać nasz tekst rytmicznie kiwając głowami. Pani katechetka powiedziała, że wszyscy mają być obeznani z tekstem i, że mamy go już mniej więcej umieć czytać. Ja wolę od razu uczyć się na pamięć, tak mi łatwiej.
-To moje miejsce.- popatrzyliśmy na Jaśka, który staną nad nami ze zmarszczonymi brwiami. Właśnie zauważyłam, że ma na prawdę gęste brwi.
-Wiem, luz. Przyszedłem tylko poprosić Naomkę o tekst.- uśmiechnął się do Janka i poszedł na tył tramwaju. Chłopak usiadł obok mnie jak gdyby nigdy nic.
-Jak mogłeś!- pisnęłam zdenerwowana.
-To moje miejsce.
-To było nie kulturarne!- zirytowałam się bardziej.
-Mówi się kulturalne.
-Nie poprawiaj mnie!
-Och daj spokój. Na prawdę nie mam humoru.- burknął.
-Nie masz humoru! To nie powód żeby zachowywać się jak buc!
-Nie zachowuję się jak buc, po prostu przywiązałem się do tego fotela.
-Jesteś momentami żałosny. A wiesz w którym momencie? W momencie całego twojego życia.
-Och, pocisk roku. Nie zabolało.- miałam ochotę się na niego rzucić i wydłubać mu oczy.
-To się z tym fotelem zakoleguj, chociaż on cię będzie lubił.- wstałam zrobiłam krok nad jego kolanami i poszłam na przód tramwaju. Złapałam się rurki i balansowałam tak by się nie przewrócić. Niech się wali jak jest taki. Wie, że rozmawianie z innymi ludźmi nie przychodzi mi łatwo, sam to parę razy wyłuszczył a gdy widzi, że z kimś gadam tak po prostu wygania tą osobę. Tramwaj zatrzymał się, strategicznie odchyliłam się w przód i złapałam równowagę. Po chwili zobaczyłam Jaśka idącego z rękami w kieszeniach i wzrokiem wbitym w ziemię.
-Idiota.- warknęłam pod nosem i wróciłam na swoje miejsce.




▼▼▼
Hej mordki! :D Kolejny rozdział. Krótki, wiem, ale źle się czuję, szkoła boli i w inne takie. Sami wiecie :P Co myślicie o nowym koledze Naomi 8) I zachowaniu Jaśka? 8) Piszcie mi 8) A, i tekst Naomi pozwoliłam sobie skopiować stąd: To tak, żeby nie było XD
I jak już skomentujecie wpadnijcie na
aska Ask :>
grupę grupa :>

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

16 września, 2015

Rozdział 13

Muszę przeprosić Jaśka. Siedzę w niebieskim tramwaju numer sześć i ciągle o tym myślę. Źle się zachowałam krzycząc na niego i obrażając się o byle co. Chciał mi pomóc. Nadal nie potrafię się w tym wszystkim odnaleźć, wczoraj rozpłakałam się przy mamie (nie mogę oduczyć się ją tak nazywać) To był drugi najgorszy moment odkąd pamiętam. Mój już-nie-brat kazał mi się wynosić bo stwierdził, że ranię tym mamę. Szwędałam się bez celu, co jakiś czas wchodziłam do różnych sklepów aby się ogrzać. Do domu wróciłam chwilkę przed północą, weszłam bezgłośnie by nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Rankiem wyszłam zanim ktokolwiek obudził i poszłam do najbliższej, trochę obrzydliwiej kafejki by napić się lurowatej kawy. Staram się nie płakać. Mój już-nie-brat to najgorszy człowiek jaki istnieje, nie rozumiem dlaczego taki jest, nie pojmuję tego. Wie jak bardzo jest to dla mnie trudne, widzi jak bardzo nie mogę się poukładać. Czy nie wystarczyłoby mu samo patrzenie na to, że od kilku dni wyglądam jakbym trzy razy próbowała się zabić, ale jeszcze mi nie wyszło? Najwidoczniej nie. Najśmieszniejsze jest to, że przy rodzicach on się hamuje. Ciekawa jestem co by się stało gdybym została z nim sama w domu? Tramwaj zahamował dokładnie w tym samym momencie gdy miałam głowę blisko szyby i nabiłam sobie guza. Świetnie. To już czwarty przystanek, mam nadzieję, że Janek się pojawi. Pojawił się. Ale kto inny. Tym kimś była pani Kamila! Niemal podskoczyłam z miejsca. Po chwili mój entuzjazm osłabł. Pani Kamila miała dotkliwsze ślady pobicia niż zazwyczaj. Rękę w gipsie. Była jakby zmęczona życiem, całkowicie wyniszczona? Tak, to coś w tym stylu. Ciemne, bardzo tłuste włosy, które były związane we wczorajszy kok, twarz jakby nie spała przez ostatnie noce, niepomalowana. Zapuchnięte oczy. Byłyśmy do siebie łudząco podobne. Z tym, że ja mam przyjaciela, którego co prawda muszę przeprosić, ale on jest, a pani Kamila jest sama. Tak mi się przynajmniej wydaje. Najgorsze jest to, że nie mogę jej jakoś pomóc. Zwróciła na mnie swój wzrok. Uśmiechnęłam się tak bardzo jak mogłam. Odpowiedziała mi tym samym, poczułam się lepiej. Patrzyłam na ludzi. Co raz bardziej mnie zadziwiają, nie widzą niczego co dzieje się w okół nich. Niczego. Ludzie przezywają tragedie, płaczą, boją się. Nawet w tej chwili ktoś umiera, ktoś się rodzi. My, ludzie mamy bardzo wybiórczy umysł skoro nigdy nie zwracamy na to uwagi. Z resztą i tak nic nie zmienię. Oparłam się głową o szybę i przymknęłam oczy.
  Ktoś tyka mnie w ramię.
-Naomi!- głos Jaśka przebił się do mojej podświadomości.
-Zasnęłaś.- powiedział oskarżycielskim tonem gdy raptownie otworzyłam oczy. Jak mogłam zasnąć w tramwaju? Popatrzyłam za okno, mam jeszcze jedną stację do wyjścia.
-Przepraszam.- mruknęłam nie patrząc na niego gdy już się rozbudziłam.
-Za to, że zasnęłaś?- roześmiał się.
-Nie. Za to co odwaliłam wczoraj. Nie powinnam tak robić, ale ja już nie wiem... Co i jak mam i w ogóle, wiesz.- jęknęłam. Na prawdę nie wiem co mam robić. Nie mam zielonego pojęcia.
-Nic się nie stało. Też przepraszam, że tak zareagowałem. I miałaś rację- nie mam pojęcia jak się czujesz.
-Podpowiem ci. Beznadziejne.- westchnął, ale na szczęście nic nie powiedział. Wyciągnął niebieskie M&M'sy i wysypał mi kilka na moją dłoń, która swobodnie leżała na mojej kartce.
-Nie chcę.
-Ale ja się ciebie nie pytam czy chcesz. Masz zjeść, pewnie nie miałaś dziś w ustach nic poza kawą. Prawda?
-Zamknij się- mruknęłam z delikatnym uśmiechem i wsypałam wszystkie cukierki do ust. Nie będę wymyślać, że najbardziej lubię te niebieskie bo wysypał mi kilka na rękę, więc i tak nie mogłabym odłożyć. Spod ręki wypadła mi kartka.
-Właśnie. Co to?- zapytał chłopak, gdy podniósł kartkę, która była pognieciona zwłaszcza na bokach i spojrzał na wydrukowany tekst.
-Moja pani od religii zapytała się czy chcę wziąć udział w jasełkach. To tekst. Nie wiem czy chcę. Byłabym aniołem numer trzy.- potarłam dłonią czoło. Nie mam do tego teraz głowy, ale głupio mi odmówić. Nie wiem co mam zrobić.
-Całkiem obszerny tekst. Powinnaś wziąć udział.- przekartkował scenariusz, który miał zaledwie piętnaście stron i z powrotem włożył mi go pod rękę.
-Dlaczego?
-Bo uczenie się tekstu pomoże ci odwrócić myśli. Mówię ci, spróbuj. Będziesz idealnym aniołkiem numer trzy. Już widzę tą aureolkę na druciku i skrzydełka z piórek wyjętych z poduszki, które się sypią.- uśmiechnął się w moją stronę.
-Nie znasz się na strojach, mój będzie wspaniały.- odparłam mu tym samym. No, może mój uśmiech był mniej szczery. Przetarłam oczy, które na nowo się rozespały przez drzemkę w tramwaju. Pieką mnie gdy ich dotykam od ciągłego pocierania. Popatrzyłam jeszcze raz na scenariusz. "Rodzinne Boże Narodzenie na wesoło" głosił duży tytuł napisany czcionką, która nie czyta polskich znaków. Jestem  ciekawa jak będą wyglądały moje święta. Będą iście rodzinne, już to czuję. Zawsze w Wigilię, z samego rana jeździliśmy do babci, teraz będę musiała się jakoś od tego wykręcić. Zwariuję jeśli będę musiała udawać przy stole, dookoła którego siedzi cała moja "rodzina", że jest ok. Nie chcę tego robić. To wszystko jest takie beznadziejne...
-Co ci jest?- Janek nachylił się w moją stronę.
-Nic.
-Łzy ci ciekną po policzkach i mówisz, że wszystko jest ok? Naomi, aż tak głupi nie jestem.- pokręciłam głową i wytarłam mokre oczy w sweterek, który miałam na sobie. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że płaczę. Tramwaj zatrzymał się na mojej stacji.
-Poradzisz sobie?- najwyraźniej jechał dalej.
-A mam inne wyjście?- uśmiechnęłam się smutno, pomachałam chłopakowi i wyszłam z tramwaju.





▼▼▼
Hej mordki! Jak Wam się podobało? Cieszycie się, że pani Kamila wróciła? Że Naomi przeprosiła Janka? Czy to on powinien ją przeprosić? Jak Naomi spędzi święta? (swoją drogą w ich czasoprzestrzeni one będą całkiem niedługo, jak coś :P) Wybaczcie, że znów krótko (choć dłużej niż ostatnio) ale szkoła mnie ogranicza :x Wiecie, nie mogę w ogóle nie spać :P Więc piszcie co myślicie, to pomaga w pisaniu <3
Teraz wpadnijcie na:
aska Ask :>
grupę grupa :>

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

07 września, 2015

Rozdział 12

  Był weekend, potem poniedziałek.Dziś jest wtorek i zmusiłam się by wstać i wsiąść do niebieskiego tramwaju numer sześć, w którym siedzę do teraz. Wczoraj w ogóle nie ruszyłam się z pokoju. Głupio mi żyć z osobami, które są dla mnie obce, to chore.
Mam nieskładne myśli, bardzo. Nie mogę się poskładać, co mam ze sobą zrobić?
Kap, kap, kap. Przeźroczyste krople moczą chodniki i roztapiają obrzydliwy śnieg.
Kap, kap, kap. Deszcz bębni w szare dachy i krzywe chodniki.
Kap, kap, kap. Pogoda płacze za mnie bo ja już nie mam na to siły.
Wszystko rozłamało mi się na pół. Nigdy nie miałam przyjaciół, do tego jestem przezwyczajona. Ale zawsze wydawało mi się, że mam rodzinę, do tego, że jednak jej nie mam trudno mi będzie przywyknąć. Nawet nie wiem co mam myśleć. Nie chcę już myśleć, ludzie bezmyślni mają łatwiejsze życie. Muszę się skupić na tym co jest poza mną. Obok mnie: okno, brudne ulice. Z drugiej strony: kilka osób, które mnie nie interesują. Za mną: pani Ilona, która zaczyna mnie ostro irytować. Tylko te jej głupie koty w głowie, czemu nie zajmie się niczym pożytecznym. Z innej strony jakie to ciekawe: starając się komuś polepszyć życie, chcąc by był szczęśliwy możemy mu je tylko bardziej zniszczyć. Chcemy by ktoś był dzięki nam szczęśliwy a tylko przez nas cierpi. A my tego nie widzimy i brniemy w to dalej, raniąc najważniejszych dla nas ludzi. Ludzkie zachowania są ciekawe, nawet bardzo. Za to naprzeciwko mnie stoi para, która nie wydaje się być w jakikolwiek sposób nieszczęśliwa. Zachybotali się nieco, tak jak cała reszta pasażerów gdy niebieski tramwaj zatrzymał się na trzeciej stacji. Stoją i wpatrują się w siebie, cicho szepcąc coś do siebie i wybuchając co chwilę śmiechem. Widać, że mogliby równie dobrze się do siebie nie odzywać a i tak by się rozumieli. Patrycja, która nie zwraca na siebie uwagi i Karol, który jest tak zwanym "fejmem". Para jak z jakiejś książki. Są ze sobą kilka dni, lubię ich. Obok nich zwykle stała pani Kamila, nadal jej nie ma. Zaczynam się już o nią martwić. Wszystko co lubię znika. Wszystko. Przez te trzy dni nie byłam nawet w stanie czytać, moje myśli biegły w zupełnie inną stronę, czytałam po trzy razy tą samą stronę. Tramwaj ruszył, Patrycja prawie się przewróciła, ale Karol złapał ją za rękę. Uśmiechnęłam się do siebie, lubię patrzeć na zakochanych ludzi. Oparłam głowę o zimna szybę i przymknęłam oczy. Głowa lekko podskakiwała mi na drżącej powierzchni, ale nie obchodziło mnie to. Jestem zmęczona. Nie fizycznie, bo nic nie robiłam przez trzy dni, ale psychicznie. I to bardzo. Do następnego przystanku dojechałam prawie zasypiając.
-Cześć.- przywitał mnie głos Jaśka, nie chciałam otworzyć oczu, kiwnęłam tylko głową. Po chwile ciszy zapytał
-Chcesz cukierka? To niebieskie, więc się poczęstuj. Czekolada wydziela endorfiny a sądzę, że trochę ci się ich przyda.- usłyszałam dźwięk wywołany wyciąganiem paczuszki. Pokręciłam głową, nie chcę nic jeść.
-Jak się czujesz?- wzruszyłam ramionami. Ja się w ogóle nie czuję.
-Nie było cię wczoraj.
-Nie miałam na to ani ochoty, ani sił, ani niczego innego.- popatrzyłam na jego jakby zatroskaną twarz. To miłe, chyba.
-Nie możesz się tak załamywać.- Zmarszczył brwi.
-Ależ mogę.
-Nie możesz, to bezcelowe.
-Nie mów mi co mam robić!- prawie krzyknęłam. Nie wie jak się czuje, niech da mi spokój.
-Posłuchaj mnie... Nie załamuj się, to nic nie zmienni. I nie krzycz. Ci ludzie wychowywali cię przez siedemnaście lat, nie możesz tego przekreślić.- mówił do mnie tonem jak do obrażonego pięciolatka.
-Okłamywali mnie!
-Nie możesz ich tak po prostu skreślić po tym wszystkim co dla ciebie zrobili!
-Ach, daj mi święty spokój, nie masz o niczym pojęcia!
-Naomi, proszę...
-Nie odzywaj się do mnie!
-No i dobra.- warknął krzyżując ręce na piersi.
-No i dobra.-odwróciłam się do okna i zaczęłam bezgłośnie płakać.




▼▼▼
Kolejny rozdział! :) Jak się podoba? Dziś Naomi ma foszki, emocje jak na zbieraniu porzeczek. Mówcie co myślicie, komentujcie. Z resztą sami wiecie! :D
Nie mam w sumie co tu pisać, ale zapraszam na:
aska Ask :>
grupę grupa :>

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

06 września, 2015

Rozdział 11

Schowałam twarz w dłoniach, siedząc w niebieskim tramwaju numer sześć. Staram się nie zasnąć, nie rozpłakać i nie pokazać Jaśkowi, który właśnie wsiada do tramwaju. Moja twarz jest jeszcze bardziej dramatyczna niż zwykle, ratunku.  Nałożyłam już korektor pod oczy, ale zdążył spłynąć.
-Naomi co się stało?- poczułam tyknięcie w ramię. To Janek. Szybko otarłam łzy i odwróciłam się z uśmiechem do chłopaka.
-Nie, wszystko ok. Czemu tak myślisz?- chłopak uśmiechnął się smutno.
-Aktorką nie zostaniesz. Naomi powiedz mi co się dzieje.- nie chcę mu mówić, nie chcę bo mnie wyśmieje.
-Jestem w ciąży.- wypaliłam. To jedyne co przyszło mi do głowy.
-CO proszę?- jego oczy rozszerzyły się a on sam niemal odskoczył do tyłu. Zbladł.
-Nie, nie. Przepraszam. To nie to.- jęknęłam znów chowając się w dłoniach.
-Jesteś nienormalna.- zamknęłam oczy i wsłuchałam się w głos pani Ilony, która znów pieprzyła trzy po trzy o swoich zabiedzonych kotkach. Zabierzcie je jej. Proszę, to dla dobra kotów.
-Co się stało? No ej, powiedz mi.- zabrał moje palce z twarzy, odruchowo się odsunęłam. Speszony schował ręce do kieszeni.
-Mój brat to największy dupek na świecie. Zaraz po tobie.- ścierałam kolejne i kolejne łzy.
-Widzę, ze nie jest tak źle skoro nadal umiesz próbować być złośliwa.- podał mi chusteczkę, w którą wytarłam oczy, ale zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Dlaczego ja, no kuźwa dlaczego? Tak bardzo chciałabym się mieć do kogo przytulić, ale teraz nie mam nawet rodziców.
-Uspokój się. Ogarnij oddech, zabierz włosy z twarzy. Powiedz mi co się stało, co zrobił twój brat?- westchnęłam i wstrzymałam na chwilę oddech. Nie wiem jak to jest, ale to pomaga mi przestać łkać choć na chwilę.
-Jestem adoptowana. I to nie jest żart, właśnie w tym jest cholerny problem.- chłopak wstrzymał na chwilę oddech. Był strasznie zszokowany. Patrzył mi przez chwilę w oczy, ale nic nie mówił.
-Zaczęło się od tego, że mój brat mi to wykrzyczał. Zawsze to krzyczy wplątując to w wiązankę wyzwisk skierowanych w moją stronę. Tylko, że tym razem pokazał mi jakiś papier, rozumiesz to? NIC mi rodzice nie powiedzieli tyle czasu! NIC. Nie wiedziałam o tym, że to nie są moi rodzice, że moja rodzina nie jest moja rodziną, to niemożliwe jest przecież. Moi rodzice nic nie powiedzieli, mama się rozpłakała. Nawet nie dałam im powiedzieć. Wyszłam z domu. Wróciłam jak spali.- rozpłakałam się jeszcze bardziej rozrywając cienką, mokrą chusteczkę higieniczną. Teraz już nic nie będzie takie samo. "Moje" miasto już nie jest moje, to nie jest miejsce, w którym się urodziłam. "Mój" pokój już nie jest mój. "Mój" dom już nie jest mój. Mieszkam w nim z obcymi ludźmi, od których nie mogę się wynieść bo nie mam jeszcze osiemnastki ani hajsu na dom czy cokolwiek.
-Nie płacz. Nie jest ważne kto cię urodził. Ważne, kto cię wychował.- nie odrywał ode mnie wzroku, czułam się strasznie nieswojo.
-Nie jestem ich córką! Oni na mnie inaczej patrzą teraz, rozumiesz? Nikomu na mnie nie zależy.
-Tego nie wiesz.- powiedział stanowczo. Na te słowa rozpłakałam się bardziej, od nowa.
-Naomi posłuchaj. Patrzą się na ciebie inaczej ponieważ boją się czy ich nie odrzucisz. Z jakiegoś powodu z nimi mieszkasz, prawda? Czy sądzisz, że żyjąc z kimś przez kilkanaście lat, patrząc jak stawia pierwsze kroki i odnosi pierwsze sukcesy da się go nie kochać?- popatrzyłam na niego.
-Co ja mam teraz zrobić?- przez jego oczy przeszedł cień: on też nie wiedział. Po chwili poczułam jak mnie przytula. Drgnęłam, ale po chwili całkowicie znieruchomiałam. Nie pamiętam kiedy ktoś z poza mojej "rodziny" mnie przytulał. Słyszałam jego oddech i spokojne tętno. Szkoda, że moje takie nie było, mam nadzieję, że nie zwrócił na to uwagi. Ładnie pachniał. Jakimiś perfumami, świeżym powietrzem, trochę fajkami i czymś jeszcze, kojarzyło mi się to z czymś, ale nie wiem z czym. Coś jakby święta? Może cynamon? Nie, to chyba nie to. Czułam jego czerwonoczarną koszulę na policzku i oddech zatrzymujący cię na moim czole. Cierpliwie wycierał moje policzki, przejechaliśmy tak dwa przystanki aż w końcu przestały płynąć. Teraz pozostało tylko drżenie klatki piersiowej, które nie jest tak łatwo uspokoić. Zostały jeszcze trzy przystanki i będę musiała iść do szkoły. O nie, o nie, o nie. Zwolnię się po pierwszej lekcji. I udam, że wracam do domu. Nie chcę tam być. Moim jedynym problemem jest to, że nie mogę zostać na dworze bo jest tak strasznie zimno a ja oczywiście nie mam kurtki. Wbiłam wzrok przed siebie. Ludzie z liceum, którzy dziwnie na mnie patrzą. Kilkoro facetów z teczkami. Jakaś kobieta z wózkiem. Są też babcie w beretach z antenką, którą zawsze jako dzieciak chciałam oderwać. Wszyscy mają swoje problemy, życie i rodziny. A mi się wszystko sypnęło, od tak. Jedynym "plusem" (jeśli mogę mówić o plusach) jest to, że to ścierwo, które przez lata podawało się za mojego brata- wcale nim nie było. I nie wyzywam go bez powodu- bił mnie jak byłam mała, zamykał w szafkach. Wyzywał, poniżał, mówił, że jestem dnem i, że dla nikogo nic nie znaczę.
-Poczekaj chwilę.- głos Janka zawibrował w jego piersi. Wtedy zorientowałam się, że dzwoni jego telefon. Podniosłam się na swoim miejscu i poczułam jak coś mnie przygniata. Coś przed czym do tej pory chronił mnie Jaś.
-Nie wysiadłem bo nie mogłem.- jego głos był niski, ostry i nieprzyjemny.
-Zamknij swój parszywy ryj, nie wiesz jaka jest sytuacja. Będę za dwadzieścia minut i masz tam na mnie czekać.- rozłączył się i znów odwrócił do mnie.
-Nie istotne.- uśmiechnął się niepewnie, teraz jego ton był miękki i delikatny.
-Nie wysiadłeś przeze mnie?- zmarszczyłam brwi. Nie odpowiedział a ciepło rozpłynęło się po moim ciele.
-Nie wiem jak mogę cię nazwać, ale jesteś jakby moją koleżanką.- uśmiechnęłam się pod nosem.
-Nie, nie przegrywam- spokojnie.- roześmiał się. A ja przegrywam. Ale mu tego nie powiem, nie chcę go stracić. Nim dojechaliśmy na mój przystanek rozmawialiśmy o wszystkim tylko nie o tym co praktycznie ciągle zajmowało moje myśli.
-To ten. Trzymaj się.- uśmiechnął się do mnie i odbiegł w swoją stronę gdy wyszliśmy z tramwaju. Zdecydowanie nie chcę go stracić.




▼▼▼
Mamy najdłuższy rozdział w historii!!! Bijcie brawa i otwierajcie szampana! XD Jak się podoba? :) Temat trochę trudny, trochę wiecie i tak dalej. KONIECZNIE MUSICIE skomentować tak, że padnę i umrę bo się starałam! :D Musicie. Piszcie co myślicie i tak dalej :> No.
Bez zbędnego gadania tu macie
aska Ask :>
grupę grupa :>

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

01 września, 2015

Rozdział 10

   Siedzę w niebieskim tramwaju i czuję się nijako. Znów. Nic ciekawego się nie dzieje, kompletnie nic. Wstaję, potem idę się ogarnąć, jem coś i wychodzę na tramwaj. W tramwaju kłócę się z Jaśkiem, idę do szkoły i udaję, że nie istnieję, po czym wracam do domu. Robię lekcje, jem coś, czytam i idę spać. I od nowa, tak w kółko, cały czas, całe tygodnie, miesiące, w końcu nawet lata. A najgorsze jest to, że nie żyję tak tylko ja. Tak prosperuje miliony ludzi, którzy są rozsiani na całym świecie. Ciągła rutyna jest bardzo męcząca, nie wspominam o tym, że nudna. Dlaczego nie mam odwagi by zrobić coś "szalonego"? Na przykład teraz- wyjść na następnym przystanku i pójść gdzieś na miasto, poznać jakiś ludzi? Albo nie wagarować bo to w sumie jest do bani, pomijam fakt tego, że chcę zobaczyć Jaśka, ale pojechać pociągiem na jakąś wycieczkę? Gdziekolwiek. Dotknąć na oślep palcem w mapę Polski i pojechać w ciekawe miejsce najbliżej wskazanego punktu? Dlaczego nie umiem tego zrobić? Wydaje mi się, że to kwestia przezwyczajenia, przywyknięcia do pewnej "bezpieczniej strefy", w której się zamknęłam. Z czasem ta "bezpieczna strefa" stawała się co raz to mniejsza i mniejsza, dlatego przestałam wychodzić z ludźmi z domu, dlatego z czasem przestałam z nimi rozmawiać. Dlatego wszystko w okół mnie jest szare. A ja nie potrafię rozbić tej bańki ograniczeń i w końcu się przełamać, jestem za słaba, niestety. Zamyśliłam się tak bardzo, że nie zauważyłam, że nagle wyrosło przede mną dwóch rosłych chłopaków. Pamiętam ich, wrzucali Karo do kałuży w dzień, w którym ją "poznałam" jeśli można nazwać to dniem poznania kogoś.
-Hej mała.- popatrzyłam na niego nie pewnie i nie odpowiedziałam.
-Mowę ci odebrało? Wtedy jakoś wiedziałaś co powiedzieć.- zaśmiał się parszywie. Zrobił krok do przodu tak, że stał obok mojego miejsca, nie odgradzał nas już plastik.
-Słuchaj mnie uważnie, oki? Nie wpieprzaj się do cudzych spraw, zwłaszcza tam gdzie cię nie chcą.- warknął w moją stronę łapiąc mnie za koszulkę i podciągając za nią lekko do góry. W jego uścisk zaplątały się niektóre kosmyki moich włosów i gdy mocniej nimi szarpnął syknęłam.
-Jesteś tak beznadziejnie słaba.- zaśmiał się puszczając moją koszulkę, odsunęłam się w tył do maksimum. Dlaczego nikt z pasażerów nie reaguje? Tramwaj ruszył z przystanku w dalszą drogę, wszystkimi lekko zakołysało.
-Wiesz co ci jeszcze powiem? W sumie to nie jesteś nikim ważnym, nikim istotnym, dla nikogo nic nie znaczysz. Jesteś tak totalnym dnem, takim zerem. Więc jeśli jeszcze raz zrobisz coś co mi się nie spodoba to uwierz mi: pożałujesz tego. Rozumiemy się?- uśmiechnął się nachylając się w moją stronę. Siedziałam jak sparaliżowana.
-Nie do końca.- usłyszałam głos za chłopakiem. Kto to powiedział? Jaś, oto kto.
-To było do mnie?- chłopak wyprostował się i obrócił w stronę Jaśka prężąc się by pokazać swoją przewagę, ale mu nie wyszło- Janek był większy.
-Tak do ciebie. Odwal się od Naomi, dobra? Z resztą nie będę cię pytać od zdanie! Masz ją w tym momencie przeprosić!- syknął na tyle cicho by nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi, ale było to mocno stanowcze. Zrobił minę jakby miał się rzucić na mojego napastnika, który nagle zmalał a jego kumpel gdzieś się zmył.
-Nie będziesz mi rozkazywać!- nie tracił animuszu.
-Owszem będę. Masz ją przeprosić.- delikatnie, ale stanowczo wygiął jego rękę pod całkowicie nienaturalnym kątem, minę chłopaka przeszył grymas bólu. Mierzyli się wzrokiem, Jaś w tym samym momencie co raz bardziej odginał jego rękę.
-Sorry.- mruknął w moją stronę gdy musiał zacząć się odginać w prawo by czegoś sobie nie uszkodzić.
-I zostawisz ją w spokoju, jasne? Bo wystarczy jej jeden telefon a ja przyjdę i rozwalę cię o ścianę, lub o podłogę, to się zobaczy. - w tym samym momencie puścił napastnika, który szybko oddalił się w tył tramwaju. Jasiek usiadł obok mnie jak gdyby nigdy nic i wbił we mnie wzrok.
-Hej Naomi.- na jego słowa zamrugałam oczami by zniwelować łzy zbierające się pod powiekami i przetarłam twarz wsuwając na nią sztuczny uśmiech.
-Hej. Dziękuję.
-Nie ma za co.- uśmiechnął się do mnie. To było... miłe? I jego nieoczekiwana pomoc i ciepły uśmiech. Po chwili odwrócił wzrok od mojej osoby i wbił go gdzieś przed siebie. Patrzyłam na jego ciemne oczy przykryte włosami. Odwróciłam się do okna by nie wyjść na wariatkę, która się w niego wgapia. Jakie tajemnice skrywają? Jak wielkie muszą być, że tak starannie je ukrywa?
-Wiesz, że nie mam twojego numeru?- zaśmiałam się nie odrywając wzroku od szyby, za którą przesuwały się dobrze znane miejsca.
-Ale on tego nie wie.- również się roześmiał. Wyszedł na kolejnym przystanku, machając do mnie ręką.
Zaczynam się bać, że granie w naszą grę nie idzie mi za dobrze. Ale może mi się tylko wydaje. Oby.




▼▼▼
Mamy kolejny, dziesiąty już rozdział! :D Jak Wam się podoba? 8) Dziś rozdział pełen akcji jak na wyawm XD Piszcie co myślicie, wiecie o co chodzi. Bardzo ładnie komentujecie to opowiadanie, jestem z Was dumna <3 
Nie wiem co mam mówic, chcę dodać rozdział bo jest juz późno a jutro szkoła :P
Zapraszam na
aska Ask :>
grupę grupa :D

Cieplutko pozdrawiam
Miśka