31 lipca, 2015

Rozdział 3

  Uf... Prawie się spóźniłam! Ale teraz siedzę już wygodnie w niebieskim tramwaju numer sześć i kończę rozczesywać włosy. Tak, wyszłam z domu z szopą na głowie, ale co innego miałam zrobić? Spóźniłabym się, a jestem zbyt leniwa by iść do szkoły pieszo. W dodatku doszłabym tam dopiero na drugą lekcją, to się mija z celem. Tak więc, siedzę przy oknie i rozczesuję włosy, przez co przyciągam na siebie ciekawskie spojrzenia innych pasażerów. Niech zajmą się swoim życiem a nie, gapią się na mnie jak na dziwne zjawisko. Ja rozumiem, że jestem brzydka i rozczochrane włosy pogarszają i tak tragiczną sprawę, ale błagam: trochę taktu, no. Dojechaliśmy do drugiej stacji. I kogo zobaczyłam jak wbiega do tramwaju? Chłopaka ze wczoraj, który mnie olał ciepłym moczem, cudnie po prostu. Nie dość, że ma mnie za idiotkę to jeszcze pogorszę swój status bo rozczesuję włosy i wyglądam jakbym uciekła z lasu. Czy nie mógł wsiąść przystanek później? Albo w ogóle nie przychodzić i zniknąć? Patrzyłam jak chłopak kasuje bilet i pewnym krokiem podchodzi aby usiąść obok mnie. Czy dzień może być lepiej? To sarkazm, tak jak coś. -Na co się tak patrzysz? - zmierzył mnie wzrokiem i zmarszczył brwi gdy zawiesił spojrzenie jednym wielkim kołtunie, który miałam na głowie. Żeby było śmieszniej rozczesałam go tylko do połowy.
-A na co TY się tak patrzysz?- odburknęłam zła. Chłopak wzruszył ramionami i zamilkł. On prawdopodobne był po prostu znudzony a ja się zmieszałam. Szybko skończyłam rozczesywać kudły i schowałam szczotkę do szarego plecaka. W końcu dotarliśmy do czwartego przystanku, to już połowa drogi. Pani Kamila nie wsiadła, trochę się przez to spięłam. No cóż, ma swoje życie i nawet nie wie, że istnieję, ale jakoś dziwnie gdy jej nie ma... Pani Ilona, która chyba wyczuła, że to jej moment wydobyła z czeluści swej pseudo skórzanej torebki telefon i zaczęła dyskutować z kimś o "Jakże biednej Pusiuni" i "Biednym Mruczusiu, który ma przerzut z brzuszka do jelit" On raka miał, że ma przerzut? Chyba chciała zabrzmieć inteligentnie, ale niespecjalnie jej wyszło. Czy pani Ilona nie jest w stanie pojąć, że wkręca się w błędne koło? Jeśli nie dostarcza kotu odpowiedniej ilości pokarmu (który mu na prawdę ogranicza "by nie uszkodzić jego delikatnego żołądeczka") to kot będzie jadł trawę, chcąc uzupełnić minerały, których nie ma w jego jadłospisie. A przez trawę będzie rzygał. Najzabawniejsze jest to, że z tego co wiem ona mu daje do picia mleko a dorosłe koty, tak jak niektórzy ludzie nie tolerują laktozy. Nic dziwnego, że to biedne zwierzę ma rozstrój żołądka. Jak można podejmować się opieki nad zwierzętami nie mając o nich zielonego pojęcia? No jak? Ach, no tak: wystarczy być nieodpowiedzialnym idiotą. Nie obrażam w tym momencie pani Ilony, jak coś. Zniechęcona i lekko zaspana oparłam czoło o szybę i patrzyłam co się za nią dzieje. Ludzie szli szybkim krokiem w różne strony, inni otwierali witryny sklepowe i zapalali światła. Niektórzy szli z piekarni z jeszcze ciepłymi bułeczkami lub chlebem, ktoś był na spacerze z dużym labradorem, a jakiś pan w czarnym kapeluszu czytał gazetę i ciągle się potykał o nierówny chodnik. Miasto budziło się do życia z nocnego snu.
-Naomi, tak?- moje zamyślenie przerwał nieznajomy. Ocknęłam się i przytaknęłam.
-A nazwisko?- patrzył na mnie uważnie.
-Grabińska.- odparłam sucho. Nie mam pojęcia po co mu to, ale dobra.
-A ty? Jak masz na imię?- dodałam po chwili namysłu.
-Nie wydaje mi się by było ci to do czegoś potrzebne.- szybko odwrócił wzrok a ja zaniemówiłam. Przecież...? Ale? Dlaczego nie chce mi powiedzieć?
-Ja ci powiedziałam!- pisnęłam zirytowana. Tramwaj szarpnął gdy zatrzymał się na kolejnym przystanku.
-To już nie moja wina.- wzruszył ramionami i zawiesił swoje ciemnobrązowe oczy na przepychających się ludziach. Był całkiem ładny mimo, że z wyglądu przypominał piętnastolatka (nie pasował mi do niego ten wiek, na sto procent jest starszy) Miał wcześniej wspomniane ciemne oczy, równie ciemne, rozczochrane włosy, które wchodziły mu do oczu i dwa brązowe pieprzyki blisko ust.
-To, że będziesz się na mnie gapić nie zmieni faktu, że nie chcę ci powiedzieć jak mam na imię, więc łaskawie przestań.- mruknął spokojni, mimo to poczułam w jego głosie nutkę złośliwości. Aż otworzyłam buzię by coś odpowiedzieć, jednak się powstrzymałam. Fuknęłam tylko gniewnie i znów wbiłam wzrok w okno, jak on może być tak... tak arogancki? Patrzyłam się przed siebie czekając aż minie mi podróż, było mi przykro. To głupie, wiem, ale czułam się jakby okłamana, czy coś. Dojeżdżaliśmy do przedostatniego przystanku, chłopak najwyraźniej wysiadał bo ruszył się z miejsca i stanął przy drzwiach. Nie miał zbyt daleko do wyjścia i był idealnie przede mną. Odwróciłam jeszcze bardziej głowę, ze wszystkich sił starając się na niego nie patrzeć. Co za dupek, serio. Nie pojmuję dlaczego nie chce mi powiedzieć jak ma na imię, ja mu powiedziałam! Zapukał w szybę obok mnie, znów mnie strasząc. Odwróciłam w jego stronę wzrok a on westchnął i powiedział
-Jasiek i na nic więcej o mnie nie licz.- w tym momencie drzwi niebieskiego tramwaju się otworzyły a chłopak wyskoczył i pozostawił mnie z informacją, która najprawdopodobniej oznaczała jego imię.




▼▼▼
No to mamy kolejny rozdział! :D Jak Wam się podoba? :)
Z tego miejsca chcę złożyć mojej przyjaciółce Klaudii najserdeczniejsze życzenia z okazji jej urodzin i zadedykować jej ten rozdział <3  Kc pahhho <3 
Teraz zwracam się już do Was: co myślicie o zachowaniu Jaśka? Dlaczego nie chce powiedzieć Naomi niczego o sobie? Czy pani Ilona w końcu zrozumie, że jej opieka nad kotami nie jest najlepsza? Piszcie! :D
Tymczasem zapraszam na:
Aska Ask! :D
Grupę Grupa! :D

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

30 lipca, 2015

Rozdział 2

  Pada. Pada, pada, pada, pada. Wielgaśne krople deszczu ze stukotem obijają się o wszystko. A ja jadę niebieskim tramwajem numer sześć i patrzę na wyścigi kropel, które przed chwilą spadły na szybę. Skrycie kibicuję tej po prawej, ale oczywiście wygrała środkowa. No cóż, takie życie. Ale mi nigdy nie udaje się zgadnąć, która z kropli spadnie pierwsza, to boli. Zaśmiałam się w duchu na moje myśli. Jedni ludzie martwią się, że ich koty maja coś z żołądkiem (myślę o pani Ilonie) inni tracą pracę, miłości i rodziny. Moim największym zmartwieniem jest to, że krople deszczu nie spadają po szybie tak jak bym chciała. Jestem strasznie płytka. Odwróciłam się od szyby i moją uwagę przykuła pani Ilona, która jak zwykle miała swoją tragiczną czapkę i rozmawiała przez telefon-Wiesz, że poza Mruczusiem zachorowała jeszcze Pusia? Moja maleńka Pusiunia!- z plasknięciem uderzyłam dłonią o twarz zwracając na siebie uwagę kilku osób, ale niespecjalnie się tym przejęłam. Czy tej kobiecie nudzi się aż tak bardzo, że teraz będzie dręczyć drugiego kota? Najwidoczniej tak. Ona jest serio trzepnięta, nie, żeby coś.
-Wypada jej futerko! Mówię ci, że czeszę bidulkę i czeszę a jej to futerko wypada i wypada. Kupiłam jej taki preparat i wcieram go jej za uszami i na brodzie, powinno zadziałać. A tak sobie teraz myślę, że jak Mruczek dalej będzie miał te problemy z brzuszkiem to też zacznie mu wypadać futerko, ja to z nimi mam!- lamentowała a ja dodałam w myślach "albo to one mają z panią" Tramwaj zahamował i znów nastąpiła wymiana wsiadających i wysiadających. Ci ludzie przepychają się jakby od tego zależało ich życie, nie są w stanie poczekać by najpierw jedni wyszli by oni mogli wejść. Brak kultury naszego społeczeństwa niemal uderzył mnie w twarz. Swoją drogą moje miejsce przy drzwiach było mocno strategiczne. Jak wiemy- nie wszyscy przestrzegają zasad kultury. Niektórzy natomiast nie przestrzegają podstawowych zasad higieny osobistej- siedząc przy wyjściu miałam regularną wymianę powietrza przez ciągłe otwieranie i zamykanie drzwi. Dlaczego nikt jeszcze nie zrobił jakiejś kampanii reklamowej "Idź śmierdzieć gdzie indziej" i do tego jakiś schematyczny rysunek transportu publicznego? Jestem przekonana, że by zadziałało bo do ludzi (czasem dość tępych mówiąc szczerze) trzeba podejść dosadnie. Ale no tak, zapomniałam- osoby, które mogłyby ewentualnie zrobić taki spot reklamowy siedzą w swoich własnych, wypachnionych i ekstremalnie drogich samochodach i widzą transport publiczny najwyżej zza szyby (antywłamaniowej oczywiście)
  Nagle ktoś usiadł obok mnie, aż podskoczyłam. Tyle wolnych miejsc- dlaczego akurat obok mnie, dlaczego? Czy kogoś skrzywdziłam? Wydaje mi się, że nie bo generalnie mało gadam i przebywam z ludźmi. A jeśli już to staram się nie zawadzać.
-Wystraszyłem cię? Wybacz.- mruknął chłopak, którego głos kojarzyłam. To był ten chłopak, który wpadł wczoraj do tramwaju na ostatnią chwilę. Ale wsiadł dwa przystanki wcześniej. Może się spóźnił i wsiadł na późniejszej stacji? Patrzyłam się na niego jak sroka w kość niespecjalnie wiedząc jak się zachować.
-Naomi.- palnęłam z głupia frant po sekundzie karcąc się za to w myślach.
-Co proszę?- teraz to on patrzył się na mnie jak na zjawisko a ja byłam coraz bardziej pewna, że ma piętnaście lat i jest po prostu niespotykanie wysoki.
-Naomi. Tak mam na imię.- brnę w to dalej, no po prostu świetnie, ale jestem mądra, na prawdę. Przewróciłam oczami karcąc się w duchu za to, że mówię bez sensu.
-Aha, fajnie.- wzruszył ramionami i odwrócił ode mnie wzrok. Zapłonęłam szkarłatnym rumieńcem już po raz trzeci (lub czwarty, jestem totalną nogą z matmy) karcąc się za beznadziejną próbę nawiązania rozmowy. Właściwie to nie chciałam z nim gadać, bo po co? Nie będę się nikomu wcinać w życiorys, po prostu ten koleś mnie przestraszył. Znów wbiłam wzrok w szybę totalnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Dlaczego wszystkie moje wypowiedzi są zawsze odsyłane z kwitkiem pod tytułem "aha. Nie powiem ci tego ale mam cię w dupie."? Pomijam fakt, że te moje nieszczęsne wypowiedzi składają się z co najwyżej pięciu, w porywie sześciu słów. No ale kurde ludzie mogliby choć udawać miłych, prawda? Czy to by było fałszywe? Nie wiem, pewnie tak. Choć sprawiłoby, że ludzie byliby milsi. A tego nam zdecydowanie brakuje. Sympatii do siebie nawzajem, nawet jeżeli jesteśmy dla siebie obcy to dlaczego mamy być wobec siebie ponurymi mrukami?
  Na czwartym przystanku nie wsiadła pani Kamila co trochę mnie zmartwiło. Może nie zmartwiło, ale zasmuciło. Ona była zawsze gdzieś tam w sobie taka pogodna, taka sympatyczna. Pewnie wróci za jutro lub pojutrze z mocniejszym makijażem i kilkoma nowymi siniakami.
  Tajemniczy i niesympatyczny chłopak o brązowych oczach wysiadł na siódmym przystanku. Zaintrygował mnie tym trochę. Wsiada na innym przystanku niż wczoraj, to samo z wysiadaniem. To bez sensu. Nie mógłby być jakimś turystą bo jest w moim wieku (lub młodszy) i na pewno chodzi do szkoły. A jeśli chodzi do szkoły to bez sensu jest jego wysiadanie i wsiadanie gdzie indziej. A może ma gdzieś naukę i idzie gdzie go nogi poniosą. W sumie trochę na takiego wygląda i mówię tu o jego ciuchach a nie twarzy. Bo twarz ma idealnego synka mamusi. Nie lubię ludzi, których nie mogę zrozumieć.




▼▼▼
No to mamy rozdział drugi :D Jak Wam się podoba? Jest nieco więcej Jasia. I poznajemy kolejnego kotka pani Ilony! <3 :D Mam nadzieję, że się podobało :) Piszcie co sądzicie i takie tam ;)
A potem zajrzyjcie na 
grupę Grupa! :D
i aska Ask ^^

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

27 lipca, 2015

Rozdział 1

  Usiadłam na "swoim" miejscu w niebieskim tramwaju numer sześć. Zawsze tu siadam odkąd rozpoczęłam naukę w liceum oddalonego od mojego domu o osiem przystanków. "Moje" miejsce jest przy brudnym oknie dokładnie przed środkowymi drzwiami niebieskiego tramwaju. Przede mną jest coś, co ma oddzielać mnie od wejścia, taki plastik, który jest artystycznie popisany markerami. Są to teksty typu "Ola+Maciek=WMDGD" lub "Je*ać psy" utworzone przez jakże ambitnych licealistów, do których w sumie też należę. Choć nigdy w życiu nie popisałabym niczego co nie jest moje i nie służy do pisania, uważam to za coś kompletnie bezmyślnego i bezsensownego. Za mną siedzi pani w brązowym płaszczu i brzydkiej, wełnianej czapce w równie brzydkie, białe kwiatuszki. Ma na imię Ilona (z tego co zdołałam wywnioskować z naprawdę głośnych konwersacji telefonicznych tej pani) i ma trzy kotki, z którego jeden o niezwykle wyszukanym imieniu Mruczek wiecznie choruje na żołądek. Jak dla mnie to po prostu wpieprza trawę a potem rzyga no ale cóż... Jeśli pani Ilona ma kasę na to by chodzić z pupilem do weterynarza to niech chodzi, może mu wykryją jakiegoś syfa ku satysfakcji właścicielki. Nie, żeby pani Ilona była sadystką czy coś, nic z tych rzeczy. Tylko po prostu tyle czasu szuka jakiejś choroby u tego biednego zwierzęcia, że mam wrażenie, że ona niemal chce by ten kot był na coś chory. Może da jej to jakąś satysfakcję z tego, że jednak miała rację? Nie mam zielonego pojęcia. Kolejna osobą, którą "znam" z niebieskiego tramwaju jest pan Adam, który jest zawsze czerwony. W sumie imię teoretycznie odzwierciedla człowieka, prawda? (Adam wywodzi się od hebrajskiego słowa adom-"czerwony", co nawiązuje do koloru ziemi, z której wg Biblii został ulepiony pierwszy człowiek.)  Pan Adam jest człowiekiem po czterdziestce, który wiecznie kłóci się ze swoją nadgorliwą w sprzątaniu żoną. Na trzecim przystanku wsiada jego kolega, pan Kamil, który najprawdopodobniej z nim pracuje. Obaj panowie mają ciemne wąsy i zniszczone dłonie, nie doszłam jeszcze dlaczego. Na przystanku czwartym wsiada młoda kobieta o imieniu Kamila. Ma dziecko, tak dokładniej synka o imieniu Mateusz. Pani Kamila jest mocno znerwicowana osobą, która nigdy nikomu nie patrzy w oczy, ma siniaki na rękach i czasem na twarzy i gdy tylko zadzwoni telefon bezwiednie trzęsą jej się ręce. Czasem ktoś na nią krzyczy. Wtedy pani Kamila wysiada na najbliższym przystanku i biegnie z powrotem, jakby do domu. Bardzo ją lubię, na prawdę. Jest jeszcze kilka pasażerów, którzy zawsze są w niebieskim tramwaju numer sześć ale to nie są osoby na tyle ciekawe by o nich wspominać. Myślę tu o biznesmenach wiecznie śpieszących się do pracy i zerkających na drogie, markowe zegarki, starszych paniach w charakterystycznych beretach chodzących codziennie do kościoła i uczniach mojego liceum, więc na prawdę nic ciekawego. Mówię tak i brzmię na osobę okropną, która ma się a kogoś lepszego ale to nieprawda bo wiem, że jestem nudna. Poza osobami, które widuję rutynowo są też ludzie, którzy jadą tramwajem bo muszą coś załatwić i nigdy więcej ich nie widzę. Obok mnie stała ładna, wysoka blondynka ubrana w różową  kieckę i białe lity (co z tego, że już prawie zima?) rozmawiająca przez swój drogi smartphone z koleżanką. Nie przepadam za takimi osobami, wydają się być puste. Nie twierdzę, że ona taka jest bo może być osobą sto razy bardziej wartościową niż ja ale najłatwiej ocenić człowieka po wyglądzie. Właśnie dojechaliśmy do piątego przystanku. Do wejścia tarabani się zmęczona kobitka z niebieskim wózkiem, w którym leży i drze się niemiłosiernie jakiś dzieciak. Pasażerowie niechętnie się rozsuwają i ustępują miejsca by wózek się zmieścił. Kilka osób wyszło (w tym roztrzęsiona pani Kamila, która właśnie rozpoczyna bieg) i kilka weszło. Drzwi zaczęły się zamykać ale w ostatnim momencie do środka wskoczył chłopak. Otrzepał swoje ciemne włosy z kropel deszczu prosto na mnie jakby kompletnie nie wychwycił mojej obecności.
-Dzięki.- mruknęłam wycierając mój szary plecak. Nawet na mnie nie popatrzył ale po chwili jakby się ocknął.
-Och, soooorry. Nie zauważyłem cię.- no kurde ała. Nie musiał tego uwypuklać, wiem, że jestem niewidzialna. Chłopak wyglądał dość... niechlujnie (?) ale w taki sposób, że było widać, że on sam niestaranny nie jest a ubrania są czyste. Miał ciemne, rozwiązane trampki, czarne spodnie, białą koszulkę i zarzuconą na nią rozciągniętą koszulę w ciemnoniebiesko czerwoną kratkę. I włosy, które wyglądały jakby bał się fryzjera, wchodziły mu do oczu. Czyżby był nowym uczniem mojego liceum? Wygląda na osobę w wieku gimnazjalnym ale wzrost wskazuje na licealistę. Nie wiem z resztą. Kto by się przenosił w środku roku szkolnego? Ale co innego mógłby robić w tramwaju zmierzającym w stronę szkoły tuż przed ósmą? Z resztą mało mnie to obchodzi. Czekając na koniec podróży słuchałam mało interesującej (ale zawsze lepsze to niż nic) rozmowy pani Ilony o nowym podejrzeniu choroby u Mruczka. Boże, biedy jest ten kot, na prawdę.




▼▼▼
I jest rozdział pierwszy :) Nie wiem czy się Wam podobał  ale mi się go na prawdę miło pisało :D Kolejne rozdziały będą miały bardzo podobną formę, więc myślę, że po jakiś trzech rozdziałach załapiecie jak będzie wyglądał ten blog :D Będzie różny od TTYA, w takim stylu jak teraz, więc jeśli ktoś czegoś takiego nie lubi to mu się to raczej nie będzie podobało :P Jednakże piszcie mi co myślicie, co poprawić i jakieś swoje teorie jeśli już jakieś macie :D
Jeśli już napiszecie coś pod spodem to zapraszam
aska ask :D
orz grupę Grupaaa :D

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

23 lipca, 2015

Prolog

 Najtrudniej jest zacząć. Chyba, że chodzi o rozpoczęcie czekolady czy ulubionej paczki chrupek. Znacznie gorzej jest wtedy gdy musimy zacząć odkurzać lub powiedzieć coś o sobie. Zadajemy sobie pytanie "Kim ja właściwie jestem?" Nikim ciekawym, tak w sumie. Jestem Naomi. I poza imieniem nie ma we mnie absolutnie nic niezwykłego. Chodzę do średniego poziomu liceum, do ostatniej klasy o średnim poziomie zaawansowania w nauce języka angielskiego. Dojeżdżam tam niebieskim tramwajem z numerkiem szóstym o godzinie siódmej dwadzieścia. Moi rodzice nie są jakoś super zamożni ale nie mamy problemów z wiązaniem końca z końcem. Mieszkam z nimi i moim starszym o dwa lata bratem w szarym bloku przy ulicy Kwiatowej. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego "Kwiatowa" bo poza dwoma rachitycznymi krzaczkami nie ma tu kompletnie nic co przypominałoby rośliny. No, może poza zdeptaną, szarawą od spalin trawą.  Obok mnie mieszka kobieta, która ma absolutnego fioła na punkcie swojego rozdartego wnuczka, który odwiedza ją zdecydowanie za często. Nade mną prosperuje sąsiad, który chyba ma problemy z pamięcią lub nie wie do czego służą kurki, które zakręcają wodę bo już trzeci raz w tym roku zalał nam salon. W sumie rok już się kończy, jest późny listopad a na poboczach ulic już leżą brudne, zlodowaciałe kopce ze śniegu. Poza nimi "białego puchu" (mówię to sarkastycznie bo osoby mieszkające w mieście wiedzą, że zima na blokowiskach do białych i czystych nie należy) nie ma nigdzie, więc generalnie jest dość szaro. W sumie wszystko w okół mnie jest albo szare, albo średnie- nie ma kompletnie nic wyrazistego. Nawet ja- mam średniej długości włosy, które maja odcień szarego blondu, nazywanego przez niektórych "mysim" Sama nie wiem, czy to złośliwe czy nie. Oczy mam szaroniebieskie, otoczone krótkimi kępkami rzęs. Wzrostu tez jestem raczej średniego- nie należę ani do tych wysokich, ani do tych niskich. Noszę bordowe lub granatowe sweterki, zwłaszcza zimą. Najciekawszą rzeczą w tym wszystkim co mnie otaczało były zdecydowanie książki. Moja czytelnicza pasja też nie była zbyt oryginalna ale na pewno bardzo pochłaniająca i zdecydowanie bardziej interesująca niż wiadomości, które oglądał mój ojciec, czy kolorowe pisemka mojej mamy. W książkach odnajdowałam różnorakie barwy, których tak bardzo brakowało dookoła mnie.Potrafiłam siedzieć schowana pod kocem z małą, obdrapaną latarką, którą wygrałam jako dziecko na loterii i czytać do późnych godzin nocnych, uważając by nie przyłapała mnie mama. Swoją drogą nie mam zielonego pojęcia skąd w zwyczajnych i w sumie nieciekawych ludziach narodził się pomysł na nadanie mi tak niespotykanego imienia. Pomijam fakt, że imię- na pozór nieszkodliwa rzecz mogła tak bardzo zaszkodzić mi w klasach młodszych, będąc obiektem szyderstw i wyśmiewań. Tak więc- jestem Naomi, po prostu.


▼▼▼
No tak... :) Mamy nową historię! Mam nadzieję, że się Wam spodoba! I tak, to będzie ff o Janku. Tak, będę kontynuować TTYA. Wpadnij i tu. Nie wiem z jaką częstotliwością będą się ukazywać rozdziały.Jestem bardzo ciekawa czy się Wam podoba- KONIECZNIE napiszcie mi co myślicie :)
Teraz wpadnij:
I zostaw komentarz :3

Cieplutko pozdrawiam
Miśka