31 sierpnia, 2015

Rozdział 9

(Link do piosenki ♥)

A gdybyś tu przy mnie dziś był
Chociaż wiatr już tuli mnie
I usiadłbyś na piasku gdzieś
Bo na trawie lubisz mniej
I całą noc do rana i w dzień
Opowiadałbyś mi
Co u Ciebie a u mnie nie

Karmelowa skóra Twoja
Porysował czas ramiona
Ocieramy się o siebie
Razem ze mną obok mnie

A gdyby tak oszukać czas
Rutynowy rzucić szlak
Na balkonie spać
Gdy noc ciepła jest
I trzymaj mnie za rękę gdy śpię
Spać po prawej lubię mniej
A gdy będzie źle nie puść mnie

  Od wczoraj ciągle tego słucham. Ciągle, ciągle, ciągle. Nawet teraz, gdy wiedzę w niebieskim tramwaju numer sześć mam słuchawki w uszach i cały świat wygląda jakby był nagrywany teledysk do tej piosenki. Ogólnie jeśli idę miastem i mam słuchawki w uszach to ruszam się w rytm piosenki i czasem ludzie patrzą się na mnie jak na jakiegoś idiotę, ale trudno. Ogólnie muzyka zmienia dużo w moim życiu duchowym i emocjonalnym. Lubię to, nawet bardzo. Ale nie lubię korków, które codziennie tworzą się przez niewyremontowany most na ulicy Papierniczej. Ja tak bardzo nie rozumiem osób, które robią ten most. Ludzie śpieszą się do pracy, szkoły, czy gdziekolwiek indziej, ale muszą stać pół godziny (albo lepiej) w korku bo oni opóźniają naprawę już któryś tydzień. To jest tak irytujące! Dlaczego ludzie wyżej postawieni nic z tym nie zrobią? Ach, no tak- nie zależy im. Przecież ich ten problem nie dotyczy, więc po co zaprzątać sobie nim głowę? "Dla dobra ludzi". Ale co ich to tak na dobrą sprawę obchodzi? Nic. My- szare trybiki wielkiej maszyny tak naprawdę nikogo nie obchodzimy. No cóż, takie życie. Tramwaj się zatrzymał na którymś tam przystanku. Spostrzegłam, że Jasiek, który czeka by wejść do środka uważnie mi się przygląda. Nadal jestem na niego obrażona. Odwróciłam wzrok, który skierował się na miejsce pani Ilony, znów jej nie było. Ciekawa jestem czy siedzi już za zabójstwo weterynarza, który "źle traktuje jej koteczki (!!)" czy się powstrzymała i nic mu nie zrobiła. Zaśmiałam się do własnych myśli. Ale mój uśmiech zszedł mi z twarzy gdy poczułam jak ktoś siada obok mnie.
-Hej Naomcia.- słuchawka z mojego ucha została wyjęta i do ucha wleciał mi głos... Karoliny. Czemu nie wsiadła przystanek wcześniej?
-Cześć... Co tu robisz?- uśmiechnęłam się. Cieszę się, że wyprzedziła Jaśka.
-Spóźniłam się na tamten przystanek. A, że tata ten jeden ma po drodze do pracy to mnie podrzucił. No tak.
-Wybacz że zapytałam, byłam ciekawa.- za bardzo skojarzyło mi się to z Jankiem by nie zapytać.
-Luzik arbuzik.- roześmiała się.
-Twój chłopak się na mnie dziwnie patrzy, ustąpię ci miejsca.- zrobiła wymowną minę a ja spłonęłam na policzkach.
-Janek to nie jest mój chłopak. Serio.- powiedziałam to dziwnie stanowczo.
-Więc ma na imię Jaś. Dobra, nie wnikam w waszą relację. I tak mu ustąpię.- wstała, pomachała mi na pożegnanie i poszła na przód tramwaju. Szybko włożyłam słuchawki do uszu i wbiłam wzrok w okno.
-Zachowujesz się idiotycznie.- teraz to Jasiek się uśmiecha i patrzy prosto na mnie.
-Wiem, że mnie słyszysz bo nie podłączyłaś słuchawek do telefonu.- roześmiał się i jakby na dowód podniósł wtyczkę od słuchawek. Rozeźlona wyrwałam mu ją z ręki i schowałam słuchawki do kieszeni. On jest taki wredny! Nie może udawać, że mi wyszło? Teraz tylko siedzi taki pewny siebie i uśmiecha się kpiąco.
-Możesz przestać?- prawie, że krzyknęłam.
-Ale co?
-Być złośliwy!
-Przecież ja nic nie mówię!- uniósł ręce do góry.
-Właśnie!- pisnęłam marszcząc brwi.
-No to co tam u ciebie?- zapytał wzruszając ramionami.
-A może w końcu powiesz mi co u ciebie? Czym się zajmujesz, gdzie mieszkasz? Dlaczego nigdy nic o sobie nie mówisz?- warknęłam.
-Bo nie mogę. Naomi przepraszam, ale nic ci nie powiem.
-Jesteś jakimś tajniakiem z FBI?
-Zwariowałaś?- roześmiał się.
-Celebrytą? Piosenkarzem? Aktorem? Bloggerką modową? Masz tabun fanów?
-Nie, nie chciałbym mieć takiego życia.
-To co?
-Nie mogę ci powiedzieć.
-To nie mamy o czym rozmawiać.- prychnęłam i włożyłam słuchawki do uszu, wcześniej podłączając je do telefonu.




▼▼▼
No to mamy rozdział :) Wyszedł krótszy, wybaczcie. :< Ale mam nadzieję, że się Wam podobał! :)  Wiemy już kim Janek NIE jest. Ale czym się zajmuje, że tak bardzo nie chce się pokazać? Dlaczego taki jest? Może jakieś domysły? I najważniejsze- co się dzieje z panią Iloną? XD Piszcie koniecznie :> 
W ogóle bardzo dziękuję, że tak ładnie komentujecie WYAWM, to daje taką mega motywację ♥♥
Teraz zapraszam na:
Aska Ask :>
Grupę Grupa :>

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

26 sierpnia, 2015

Rozdział 8

   Po wczorajszym incydencie rozmawiałam z pierwszaczką, która mnie pocieszyła rozmawiałam aż dwa razy. Okazało się, że ma na imię Karolina i jest OK. Ale teraz, gdy siedzę na moim zwyczajowym miejscu w miejskim tramwaju numer sześć nigdzie jej nie widzę. Prawdopodobnie dlatego, że wczoraj zdawała się nazbyt często pokasływać a dziś choroba po prostu ją rozłożyła. Z resztą nic dziwnego- za oknem świeci słońce a tak na prawdę to temperatura jest poniżej zera i wieje chłodny wiatr. Ja sama nie pomyślałam i wyszłam z domu nie spojrzawszy na termometr tylko w sweterku. Oparłam głowę o lekko oszronioną u dołu szybę i skarciłam się po cichu za swoją bezmyślność. -Proszę pana, czy panie nie rozumie, że MOJE KOTKI są nad wyraz wrażliwe? Proszę je karmić karmą, którą panu przyniosłam!- niemal krzyknęła pani Ilona. Chyba kotki są u weterynarza.
-Pan myśli, że jestem głupia?! Wiem, że to dorosłe koty, ale daję im karmę dla małych koteczków bo ona jest delikatniejsza!- ja co raz bardziej przestaję wierzyć w tę kobietę, serio. Westchnęłam i przymykając oczy włożyłam słuchawki do uszu, nastawiłam odtwarzacz na "losowy"
<link do piosenki>

W smutek opakowana
stoję w ciszy po kolana
Ej, czy ktoś słyszy mnie?
ej, tu jestem
na dnie

W smutek opakowana
leżę zakneblowana
Ej, czy ktoś widzi mnie
Ej, tu jestem
na dnie

Ej czy ktoś wie
jak tu jest na dnie?
Ej, czy ktoś wie
jak tu jest na samym dnie?

  Nagle poczułam jak ktoś wyjmuje mi słuchawkę z ucha. Oczywiście to Jasiek. W sumie nikt inny ze mną nie gada, no cóż.
-Co ty robisz?- zmarszczyłam brwi.
-Chciałem zobaczyć czego słuchasz.
-Ale ja nie pokazuje ludziom czego słucham. Nigdy.
-Nie zrobisz dla mnie wyjątku?- zapytał jakby serio w to wierzył.
-Nie?- lekko zirytowana schowałam telefon i słuchawki do szarego plecaka. Odwróciłam się w stronę okna i zaczęłam zdrapywać paznokciem mroźne wzorki z rogu okna. Jakie to wszystko jest nieszczelne, masakra. A teraz dziwne, że jest mi zimno. Ludzie za oknem mają płaszcze i czapki, niektórzy nawet szaliki czy rękawiczki. I tak ja co dzień: śpieszą się do pracy, do szkoły, do piekarni po pieczywo na śniadanie. Wzorek, który wyskrobałam na szybie miał przypominać egzotyczną papugę, ale w praktyce wyszło jak upośledzony opos. Próbując wszystko naprawić tylko bardziej zepsułam, więc zła zamazałam wszystko. Ja i jakikolwiek wytwór artystyczny to związek totalnie bez przyszłości. Do teraz pamiętam to uczucie, z czasów gdy byłam jeszcze w przedszkolu, lub bardzo wczesnej podstawówce. Mieliśmy narysować nasze ulubione zwierzątko, w tamtym momencie najbardziej lubiłam kotki. Ochoczo chwyciłam brązową kredkę i zaczęłam tworzyć. Po chwili trudów i ciągłego mazania zadowolona podreptałam do pani i pokazałam jej moje dzieło. Skomentowała to krótkim "Jaki ładny konik!" Zrobiło mi się przykro, ale bez słowa poszłam dorysować kotkowi grzywę. Tak oto kotek stał się konikiem, a moje marzenia o zostaniu malarką odeszły w niepamięć. Potem chciałam zostać ankieterką. Uznałam, że jeśli będę się pytać o różne rzeczy ludzi to stanę się mądrzejsza, bardziej obyta i ludzie będą mnie lubić, bo przecież to nie lubi mądrych ludzi? Gdy moje koleżanki udawały modelki, aktorki i piosenkarki ja bawiłam się w ankieterkę. Moje plany rozwiały się gdy mieliśmy napisać pracę o wybranym zawodzie i zostałam wyśmiana przez resztę klasy. Teraz nie wiem kim chcę być. Kończę ogólniak, zaraz piszę maturę a ja nie mam zielonego pojęcia co ze sobą zrobić. Nie chcę iść na medycynę, nie chcę zostać "korporem" Nie nadaję się do rzeczy twórczych, wysportowana też nie jestem. Nie mam pojęcia co dalej.
-Nie obrażaj się. Chcesz M&M'sa?- wyrwał mnie z rozmyślań.
-Nie, mówiłam ci, że nie mogę jeść żółtych.
-Ale to są zwykłe, brązowe. Nie masz wymówki, musisz zjeść!- uśmiechnął się tryumfalnie.
-Dobra, dzięki. To specjalnie te niebieskie?- wyjęłam z paczki niebieskiego cukierka. Jem tylko niebieskie, nie wiem czemu.
-Nie sądzę.- zrobiło mi się głupio. Pewnie nie mieli w sklepie żółtych, albo coś w tym stylu. A przez chwilę było mi miło.
-To co tam u ciebie?- zapytałam próbując zamaskować zażenowanie.
-Nie wydaje mi się by mogło cię to interesować.- jego głos znacznie się ochłodził.
-Dlaczego nigdy nic nie mówisz?
-To też nie powinno cię obchodzić.- zagryzłam policzek od środka i zdecydowałam się już nic nie mówić. Tramwaj się zatrzymał. To czwarta stacja. nie ma pani Kamili. Nie powinnam się łudzić, że wróci tak szybko. Chciałabym wiedzieć co jej jest. Ale zamiast pani Kamili do niebieskiego tramwaju wpadł podmuch mroźnego powietrza. Skuliłam się w sobie i naciągnęłam bardziej sweterek na przemarznięte dłonie. Jak nic będę chora.
-Zimno ci?- Jasiek zapytał niemal troskliwie. Mimo to nie popatrzyłam na niego.
-Nie wydaje mi się by mogło cię to interesować.- odburknęłam tylko i słysząc, że chce coś jeszcze powiedzieć oscentacjnie odwróciłam się w stronę okna. Do końca jazdy nie odezwaliśmy do siebie się ani słowem. Wredny cham. Ok, ja też taka będę.




▼▼▼
Rozdział ósmy! :D Jak Wam się podobał? :) Dziś w rozdziale piosenka, niemożliwe :P Nawet nie wiecie ile jej szukałam XD Co myślicie o zachowaniu bohaterów? O fochu Naomi? Przejdzie jej? I dlaczego Janek nie chce nic o sobie mówić? Jakieś teorie? Piszcie wszystko w komentarzu! :D
Jak już skomentujecie to zajrzyjcie na
Aska Ask! :D
Ps. Mam nowego bloga, jeśli chcecie- wpadnijcie :D WYWH! XD
Ps2. Po prawej stronie macie zakładki, zajrzyjcie jeśli chcecie! :D

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

21 sierpnia, 2015

Rozdział 7

   Siedzę w niebieskim tramwaju numer sześć i mam ochotę zdrowo przydzwonić głową w okno. Po co ja się wczoraj odzywałam, po co, no po co? Raz człowiek powie więcej niż pięć słów i od razu wchodzi z tego taka chała, że masakra i nie specjalnie da się to odkręcić. A może Janek już nie przyjdzie, może już go nie zobaczę i wstyd, który pozostał po dniu wczorajszym z czasem minie? Dlaczego jestem taka głupia, nie myślę i mówię co mi ślina na język przyniesie? Nie wiem, ale to chyba jedna z moich większych wad, których mam na prawdę dużo. Dobra, mniejsza z tym. Skupmy się na rzeczach ważnych. Nie mam zadania na matematykę, nie skończyłam tego wczoraj bo było już za późno. Wyjęłam z szarego plecaka zeszyt z napisem "Informatyka". Mam zeszyt do matematyki w zeszycie od informatyki bo stary zeszyt od matmy się skończył a mi i tak jest wszystko jedno. Tylko dlaczego te zadania są tak cholernie trudne? Mój tok myślenia na matematyce wygląda mniej więcej tak: "Osiemnaście razy sześćdziesiąt dwa, szkoda, że nie sześćdziesiąt dziewięć, hehe. Ale fajna mucha na oknie, chciałabym wyjść z tej szkoły, pomocy. Ciekawe co by się stało jakbym teraz nagle uciekła z mojego miasta? Czy ktoś by za mną tęsknił?" Ale dobra, nie ważne. Muszę się skupić na zadaniu bo jak na razie ciągle wychodzi mi źle i mam prawie wszystko pokreślone.
-Hej słoneczko, źle to robisz.- Jasiek nagle dotknął mnie w ramię, nawet nie zorientowałam się, że wszedł. Momentalnie odskoczyłam, ale on to zignorował.
-Zobacz. To musisz podzielić przez to, ile to będzie?- pokazywał długopisem na kolejne części równania pomagając mi to wszystko ogarnąć.
-Więc ile ci wychodzi na końcu?- zapytał tonem surowego nauczyciela.
-No dwieście trzydzieści i jedna czwarta.
-A nie szesnaście- roześmiał się i wyciągnął na swoim krześle. Nienawidzę tego, że on CIĄGLE się ze mnie śmieje. Schowałam swój zeszyt do plecaka i oparłam głowę na zimnej szybie, przymknęłam oczy. Chcę do domu. Tak bardzo się cieszę, że Jasiek nie porusza wczorajszego tematu, ale nazwał mnie "słoneczkiem" więc nie jest tak kolorowo jakby mogło być. Szkoda tylko, że mówi do mnie jak ktoś sympatyczny tylko po to by wygrać zakład. Pani Ilony nie ma, czyżby jej Pusia straciła całe futerko? Wtedy z "Pusi" zrobiła by się "Łyska" albo "Skórka" Mój Boże dlaczego jestem taka złośliwa?
-Chcesz M&M'sa?- zapytał mnie Jasiek po raz drugi wyrywając mnie z zamyślenia.
-Nie, jestem uczulona na te żółte bo tam są orzechy.- zrobiłam smutną minę. Chłopak schował opakowanie do dużej kieszeni w ciemnej bluzie. Nagle przed nami zrobił się straszny ruch, kilkoro ludzi wstało, coś pokrzykiwali. Po chwili zobaczyłam panią Kamilę leżącą na ziemi. Zemdlała. Siniaki na jej twarzy były świeże, podnieśli ją i zanieśli tuż przede mnie, drzwi tramwaju otworzyły się i ludzie zaczęli coś do niej mówić.
-Puśćcie mnie idioci.- syknął Jasiek i popchnął w bok jakąś dziewczynę. Sprawdził czy kobieta oddycha, stwierdził, że nie, więc kazał mi zadzwonić na pogotowie. Szybko wykonałam polecenie przyglądając się jak wprawie wykonuje resuscytację. Po chwili pani Kamila odzyskała oddech. Gdy tramwaj stanął na przystanku karetka już czekała i ją zabrali. Wbiłam wzrok w szybę i obserwowałam jak ambulans odjeżdżał i jak zaczynał padać drobniutki, biały śnieg, który przyklejał się na chwilkę do szyby i po chwili znikał. Gdy znikał zamieniał się w mikroskopijne kropelki, które też z czasem znikały ulatniając się jako para wodna w atmosferę. Lubię śnieg. Gdy jest nowy i świeżutki sprawia wrażenie czystości świata, który jest tak bardzo zniszczony złem i nienawiścią.
-Naomi wszystko w porządku?
-Powiedziałeś do mnie po imieniu?- popatrzyłam na Jaśka jak na idiotę bo nigdy nie słyszałam mojego imienia w jego ustach.
-Tak, imiona jakby nie patrzeć do tego służą. Więc?
-Lubiłam ją, ma na imię Kamila. Nigdy z nią nie rozmawiałam i ona nie wie, że istnieję, ale ją lubię.
-Czasem każdy odchodzi i każdy kogoś traci. I może go to zaboleć niespodziewanie mocno.- zdziwiona jego nagłą refleksją nic nie powiedziałam. Na pożegnanie pomachaliśmy do siebie zza szyby. Gdy odjechaliśmy od przystanku zaczęłam płakać. Skuliłam się i wtuliłam w plecak. Co jeśli coś się jej stanie? Pani Kamili w sensie. Poczułam dłoń na moim ramieniu, więc podniosłam głowę choć trochę zasłaniając się włosami. Siedziała obok mnie pierwszaczka, którą uratowałam z kałuży. Posłała mi ciepły uśmiech i nie odezwała się ani słowem.




▼▼▼
No to kolejny rozdział! :D Co się stało pani Kamili? Co myślicie o zachowaniu dziewczyny z kałuży i całej reszty bohaterów? :) Piszcie!
Chciałam tak bardzo, bardzo, bardzo podziękować Emilce, która zrobiła dla bloga tak przepiękny nagłówek, jesteś wielka! <3 A jak Wam się podoba? Też napiszcie :)
Tymczasem zapraszam na
aska Ask! <3

Cieplutko pozdrawiam
Miśka 

19 sierpnia, 2015

Rozdział 6

   Niebieski tramwaj numer sześć hałasuje znajomo i uspokajająco. Przez cała sobotę i niedzielę nie słyszałam tego dźwięku i muszę się przyznać, że mi tego brakowało. Moje weekendy nie są najciekawsze, moje życie towarzyskie nie rozkwita, może dlatego, że go nie ma. Swoją drogą: ciekawe czy Janek znów dziś przyjdzie, czy jeździł tym tramwajem tylko przez tydzień i nigdy więcej go nie zobaczę. To by było przykre, nic mi nie powiedział. Z resztą: przezwyczaiłam się już do tego, że z kimś rozmawiam i nie muszę słuchać pani Ilony, czy siedzieć i tępo patrzyć się przed siebie. Dojechaliśmy do drugiego przystanku, więc zerknęłam za okno, ale Jaśka nie było. Była za to wyjątkowo ładna pogoda, słońce  w końcu wyszło zza chmur i osuszało mokre chodniki. Mimo, że nadal było zimno to słońce, które świeciło tak bardzo przyjemnie poprawiało wszystkim humory. Ludzie ubrali się bardziej kolorowo, chodzili z wyprostowanymi plecami. Lubię patrzeć jak miasto budzi się do życia, zwłaszcza latem. Wtedy przed kwiaciarniami, których mijam chyba z pięć wystawiane są różne wiązanki, bukieciki i pojedyncze kwiatki, które znacznie rozweselają ulicę. Przylatują do nich motylki, które tak bardzo uwielbiam. Są przepięknie, kolorowe, uwielbiam kolory. Pamiętam, że jak byłam młodsza, chodziłam do gimnazjum to wybraliśmy się do motylarni, było tam na prawdę mnóstwo motyli, które siadały na rękach, latały beztrosko dookoła nas i spijały nektar z wielu kwiatów. Lubię w motylach tą delikatność i subtelność, która jest u nich zdecydowanie cechą dominującą. A teraz jest zbyt zimno na motyle, wielka szkoda. Tramwaj szarpnął zatrzymując się na kolejnym przystanku, wśród kilku osób spostrzegłam Jaśka. -Hej.- rzuciłam gdy chłopak usiadł obok mnie.
-Widzę, że masz dziś dobry humor, to niespotykane.- mimo średni miłej uwagi uśmiechnął się do mnie.
-Zawsze mam dobry humor, po prostu twoja twarz zawsze mi go psuje.- zrobiłam przesadnie zbolałą minę, chłopak wybuchnął śmiechem i zapytał
-Czyżbym wypiękniał?
-Nie, przezwyczaiłam się już.- odpowiedział mi śmiechem. Tymczasem zaobserwowałam naprzeciwko mnie niesamowite zjawisko: Patrycja, dziewczyna z mojej klasy o poziomie popularności niewiele wyższym niż mój i Karol, który jest w równoległej klasie jedli razem, dziobek w dziobek jedno, czerwoniutkie jabłuszko. Uśmiechnęłam się do siebie. Nie pojmuję dlaczego Patrycja nie jest "fajna" dla naszej klasy. Przecież jest śliczna, ma długie, jasnobrązowe włosy i wydaje się bardzo sympatyczna. Czy możliwe jest to, że dryg do uczenia się i dostawania dobrych ocen aż tak zepchnęło ją w rankingu klasowym prawie na samo dno? Dlaczego ludzie tak bardzo nie lubią osób mądrzejszych? Nigdy nie pojmę tej bandy idiotów, z którą przyszło mi chodzić do klasy, przysięgam. Gdy obserwowałam świeżo upieczoną parę doleciał do mnie specyficzny głos pani Ilony, która jak zdążyłam spostrzec nie przywdziała dziś ohydnej, białej (chyba) wełnianej czapki. Mówiła, że rzeczywiście- Mruczek ma coś z jelitami, nie dosłyszałam dobrze co. A jednak coś mu jest! Pani Ilona wygrała. Ciekawe czy czuje się jak olimpijczyk? Może weterynarz ją oświeci, że kotów NIE należy poić mlekiem? Mam taką nadzieję, to znacznie poprawiło by byt tego kociska. U Pusi nic nowego, futerko nadal jej leci. Niech ona przestanie ja maltretować szczotką i płynem na porost sierści to to się uspokoi. Ale to jest pani Ilona, tego nie ogarniesz. Mam nadzieję, że ta kobieta nie ma dzieci, jeśli ma to im szczerze współczuję.
-Co się tak na nich zapatrzyłaś?- z zasłuchania pomieszanego z zamyśleniem wyrwał mnie Janek.
-Nie, tak jakoś. Słuchałam pani Ilony.
-Pani... co? Nie masz z kim się umówić?- uśmiechnął się zawadiacko gdy popatrzyłam się na niego (według mnie) jak na idiotę.
-Żebym jeszcze chciała się z kimś umówić.
-Och, nie udawaj, że nie chcesz się umówić ze mną. Ale nie możesz bo wiesz, że nie powiem ci gdzie mieszkam i innych takich.
-Nigdy w życiu bym się z tobą nie umówiła. I nie bądź taki pewny siebie bo mam dość takich chłopaków na co dzień.- prychnęłam gniewnie, niech on nie będzie taki jak dziewięćdziesiąt procent moich kolegów.
-Wiem, że wy, dziewczyny uwielbiacie gdy jestem wredny i pewny siebie, więc nie udawaj. Przyznaj: podobam ci się.
-Nie.- mówiłam to z całkowitym przekonaniem i zirytowaniem.
-Nie kłam, przy mnie nie wolno kłamać.- po jego słowach we mnie zawrzało. Przypomniał mi się pewien obrazek z tumbrl'a i nim zdążyłam to przemyśleć wypeplałam
-Zagrajmy w pewną grę. Prawmy sobie komplementy. Udawajmy sprzeczki.  Chodźmy na wspólne spacery. Wymyślajmy sobie przezwiska. Umawiajmy się na randki. Rozmawiajmy przez telefon godzinami. Wspierajmy się. Przytulaj mnie. Ten kto się pierwszy zakocha przegrywa.- jestem idiotką.
-Czyżby to była twoja najdłuższa wypowiedź, którą dane mi było usłyszeć?- roześmiał się chwilę po tym jak skończyłam mówić.
-Możliwe. Więc jak?- nie chciałam dać mu satysfakcji z tego, że zmienił temat.
-Proszę bardzo, nie zakocham się w tobie, choćbyś nie wiem jak się starała. I tak nie uda ci sie na mnie wymusić spotkania poza tramwajem. Ani numeru telefonu.- już miałam powiedzieć, że to on przegra bo nie jestem idiotką, ale nie dał mi się wysłowić.
-No to ja lecę słonko. Do zobaczyska.- musnął palcem mój policzek i wstał dokładnie w momencie otwarcia się tramwajowych drzwi, z których wyskoczył i zniknął w jednej z uliczek. W co ja się cholera wpakowałam? I to przez moją własną głupotę. On powiedział do mnie "słonko", zwariował. Zatrzymajcie świat, chcę wysiąść.




▼▼▼
Mamy kolejny rozdział! :D Jak Wam się podoba taki obrót spraw? Kto przegra? Dlaczego Janek tak bardzo zaznacza to, że się nie spotkają? Macie jakieś uwagi, teorie? Piszcie! :D Komentarze są bardzo motywujące. I pamiętajcie, że mozna je pisać również bez konta jako anonim :)
Tymczasem zapraszam na:

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

15 sierpnia, 2015

Rozdział 5

  Siedzę w niebieskim tramwaju numer sześć ściskając w dłoni ulgowy, świeżo skasowany bilet i staram się uspokoić.
-No ładnie, ładnie.- westchnięcie Janka, który właśnie usiadł obok nie dobiegło moich uszu. Wszystko widział bo akurat teraz, akurat dzisiaj musiał wsiadać na moim przystanku.
-Zamknij się Jasiek.- zdenerwowana burknęłam w jego stronę. Spojrzałam na ludzi w tramwaju. Wszyscy w szarych lub czarnych przeciwdeszczowych kurtkach z parasolami. Część z nich miała różnorakie plecaki bo byli to uczniowi mojego liceum lub gimnazjum i podstawówki, którzy wysiadali przystanek przed nami.
-Wyluzuj. Zjedz M&M'sa i nie przeżywaj, to nie było takie straszne- właśnie, że było. Dodałam w myślach i popatrzyłam na chłopaka, który proponował mi gestem bym sięgnęła do paczki cukierków i się poczęstowała. Niestety to były te żółte, a w tych żółtych są orzechy. Ja nie mogę jeść orzechów bo jestem bardzo mocno uczulona i zaczynam puchnąć na twarzy.
-Nie chcę.- odepchnęłam opakowanie jakby było trędowate.
-Dobra, dobra. Tylko na mnie nie krzycz, ok?- zachichotał. Jest wredny, ale to nie jest zbyt odkrywcze stwierdzenie. Bez słowa odwróciłam się w stronę nieco brudnego okna, za którym powoli znikał obdrapany, mokry przystanek, na którym stało jeszcze kilka osób czekających na swoją poranną linię. Na ulicy i chodniku było mnóstwo kałuż. Powstały bo w nocy mocno padało, teraz tylko "siąpiło" jakby niebo miało katar. To porównanie było obrzydliwe, aż się zniesmaczyłam. W jednej z takich kałuż gdy czekałam na przystanku została zatopiona kolorowa torba jakiejś pierwszoklasistki z mojego liceum. Los torby właśnie miała podzielić właścicielka, ale udało mi się to przerwać wydzierając się na napastników. Dziewczyna schwyciwszy torbę wskoczyła do tramwaju, który nadjechał w samą porę. Poszłam w jej ślady gdy zobaczyłam złowrogie miny chłopaków-topicieli-toreb-wraz-z-właścicielkami i uśmiech Jaśka, którego wcześniej nie spostrzegłam. Teraz siedzę rozeźlona przy tych pieprzonych drzwiach i zastanawiam się jaką karę poniosę za przerwanie na prawdę szampańskiej zabawy  tym ziomkom. To jedna z tych grupek z mojej szkoły. Odpowiadają za jakieś kradzieże i wymuszenia, ale gdy próbują im coś udowodnić nikt nic nie widział i nikt nic nie wie. Ludzie się po prostu ich boją i nie chcą im podpaść. Ja właśnie podpadłam, brawa dla mojej głupoty. Zadrżałam przez własne myśli i przytuliłam się do mojego szarego plecaka, miałam go na kolanach. Inne dziewczyny mają kupli, chłopaków, braci, ewentualnie ojców, którzy obronią je w razie potrzeby, ale ja nie mam nikogo takiego, nie mam nawet koleżanki by jej o tym powiedzieć.
-Co ci?- zapytał Janek zerkając na mnie.
-Nic co mogłoby cię obchodzić.- odparłam jego zwyczajowym tekstem, nie patrzyłam na niego. Zaśmiał się do siebie. Dlaczego, do cholery on się ciągle ze mnie śmieje?
-Nie wiedziałem, że umiesz być taka pyskata. I mówię tu o sytuacji na przystanku.- na szczęście nie oczekiwał odpowiedzi na tamto pytanie, to znaczy, ze go to nie obchodzi.
-Nic o mnie nie wiesz. Nie znasz mnie.- prychnęłam. W tle słychać było rozmowę pani Ilony o tym, że była z Mruczkiem u weterynarza i znów nic mu nie wykrył. I jak to możliwe i ten weterynarz jest beznadziejny i ona go na pewno zmieni. I dobrze, weterynarz będzie miał spokój. Od podsłuchiwania rozmowy oderwał mnie spokojny głos Jaśka
-No i może w tym jest twój problem? W tym, że nie dajesz się poznać z twojej lepszej strony? Zwykle dajesz po sobie jeździć, jesteś jak ta dziewczyna z torbą w kałuży. Gdybym nie widział twojej twarzy jak krzyczałaś na tych chłopaków to bym cię nie poznał. Teraz zachowujesz się jak totalna ciota, która boi się wypowiedzieć swoje imię.- teraz zrobiło mi się przykro. Jestem jaka jestem, nie na własne życzenie.
-Jesteś tak bardzo... okropny.- powiedziałam sucho i znów odwróciłam się w stronę okna.
-I tak mnie uwielbiasz.- uśmiechnął się bezczelnie. Odbywamy jak na mój gust dość poważną rozmowę a on wypala z takim czymś...
-Nie. Staram się nie wyrabiać sobie opinii o kimś zanim go nie poznam by go nie skrzywdzić.-powiedziałam chyba zbyt szybko i zbyt nerwowo, więc odwróciłam się do okna aby zatuszować moje emocje. Autentycznie chciało mi się płakać. Nie rozumiem dlaczego tak bardzo przejmuję się jego opinią, jest dla mnie tylko chłopakiem z autobusu o imieniu, które na dobrą sprawę mógł sobie wymyślić. Chłopak ten wysiadł bez słowa na kolejnym przystanku i zniknął w tłumie. Pozwoliłam sobie na kilka łez, ale tak by nikt nie widział. Wytarłam oczy w czystą chusteczkę higieniczną z opakowania w kwiaty i skupiłam się na oglądaniu kropelek leniwie spływających po szybie. Resztki śniegu, które zebrały się w brudne kopce na bokach dróg lub chodników całkiem się stopiły i utworzyły małe, cienkie rzeczki przeszkadzające przechodniom. W ciszy dojechałam do mojego przystanku, na którym wysiadałam i już miałam wychodzić, gdy za ramię złapała mnie dziewczyna z kałuży.
-Dzięki za to, wiesz.- uśmiechnęła się i odbiegła. Może jednak nie jestem taka beznadziejna jak twierdzi Jasiek?




▼▼▼
Kolejny rozdział! :D Już piąty, lubię piątki :) Jak się Wam podoba? Bardzo przepraszam, że się tak rzadko ukazują, ale wiecie- wakacje. I nie ma mnie w domu. Mam nadzieję (hehe) że nie przeszkadza Wam to jakoś bardzo i w ogóle :D Piszcie co myślicie o rozdziale i o zachowaniach bohaterów. 
Zapraszam na:
Aska: Aaaask! :D
Grupę: Gruuuupa! :D

Cieplutko pozdrawiam
Miśka

09 sierpnia, 2015

Rozdział 4

  Moje życie jest do dupy. Z takim nastawieniem siedziałam w niebieskim tramwaju numer sześć i zdrapywałam granatowy lakier z paznokci. Dlaczego? Wstaję- jest ciemno, wracam do domu- jest ciemno. Zima ma to do siebie, że dni są krótkie, zimne (co ja, Sherlock) i kompletnie nie ma słońca. A jeśli już jest jasno to cały ten czas spędzam w szkole i ewentualne promienie słońca są przygaszone przez mury szkoły. Z resztą- i tak siedzę w ostatniej ławce, w najciemniejszym kącie klasy, więc słońce raczej tam nie dociera, tak samo wzrok ludzi z klasy, których nie cierpię. Dziewczyny w mojej szkole to wredne, puste, zimne suki, które myślą, że wszystko i wszyscy kręci się w okół ich ego. Chłopcy to albo nerdy, które gadają tylko o grach i zdobywaniu poziomów, albo "BadBoy'e", którzy patrzą się na co ładniejszą dziewczynę jak na mięso i maja podobne zdanie o sobie co dziewczyny. I podobnie się ubierają, hehe. A może to ja jestem złośliwą, zapatrzoną w siebie, głupią nastolatką, która ciągle i wciąż czepia się wszystkich i wszystkiego, nie mając na uwadze, że kogoś może to zranić? To drugie na pewno, ale jak z tym pierwszym to nie wiem. Nawet moi rodzice mnie nie lubią, nie wspominam już o bracie, który uważa mnie za swoją sprzątaczkę i coś do pomiatania, lub wyżywania się gdy ma gorszy humor. Moi rodzice tak bardzo mnie olewają, że czasem jest mi aż przykro. A ja nie ukrywam uczuć, jeśli coś mnie wkurza to od razu to po mnie widać, więc często dochodzi między nami do różnych spięć. Generalnie staram się hamować, ale czasami się kurczę nie da i wtedy wszystkie skrywane i tłumione emocje w jednej chwili wychodzą na zewnątrz. I to tworzy... coś w stylu armagedonu. Może dlatego ludzie mnie nie lubią? Bo potrafię w jednej chwili wybuchnąć teoretycznie bez powodu? Ale powodów jest mnóstwo. Tylko, że są malutkie, niedostrzegalne dla osób, które mnie otaczają. "Ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka" to chyba najlepiej opisuje moją sytuację. Czasem czuję się jak jakaś gąbka, która wchłania w siebie wszystkie dogryzki i złośliwości ludzi w okół, stara się je ukryć w sobie, ale ktoś ją przyciska i wtedy wszystko z niej uchodzi. Nagle tramwaj szarpnął a ja uderzyłam głową w okno, brawo ja. Zaczęłam rozcierać bolące czoło, obok mnie ktoś usiadł. Odsunęłam się trochę od niego, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem i znów zaczęłam zdrapywać lakier z paznokci. Czemu jestem taką pierdołą? Teraz boli mnie głowa.
-Pomasować ci?- usłyszałam znajomy i lekko rozbawiony głos. Odwróciłam się w stronę chłopaka, ale ten na mnie nie patrzył.
-Sama sobie poradzę, to moje czoło.- prychnęłam. Nawet się nie przywitał, od razu kpi.
-Ja nie mówię o czole...- popatrzyłam się na niego i przez chwilę zaniemówiłam.
-Zamknij się Jasiek.- za moje zirytowane słowa chłopak zaśmiał się perliście, ludzie na nas spojrzeli, ale po chwili odwrócili wzrok. Spostrzegłam, że nie było pani Ilony. Może Mruczek jej uciekł w poszukiwaniu jakiegoś jedzenia? Albo czesze Pusię i nie może się wygrzebać spod jej sierści? Nie wiem, nie wnikam.
-Tak w ogóle to dlaczego nigdy nikt obok ciebie nie siada?- zagadnął znów patrząc się na ludzi. Znów odjęło mi mowę. I co mam mu powiedzieć? Że nikt mnie mnie lubi? Że mają mnie za nudną, prawie nieistniejącą dziewczynę o dziwnym imieniu?
-Nie szukam towarzystwa.- odparłam po krótkim namyśle.
-Albo to towarzystwo nie szuka ciebie.- tyknął mnie w ramię, od razu się odsunęłam. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Jego odpowiedź mocno zabolała. Czy to aż tak widać? Jestem trochę odludkiem, jestem trochę nielubiana, to fakt. Ale, że człowiek, który mnie nie zna to widzi?
-To nie było zbyt miłe.- przyznałam by nie pozostawić tego bez odpowiedzi.
-Nie muszę być miły, nie zależy mi na tobie w żaden sposób, więc mówię co myślę.- ała, ała, ała. Czuję się jakbym dostała cios w policzek. Wiem o tym, ale on to powiedział tak po prostu. Jest chamski.
-Czyli, że jak kogoś lubisz to go okłamujesz?
-Nie, po prostu pozostawiam to bez odpowiedzi. Nigdy nie kłamię.- zaakcentował ostatnie zdanie i odwrócił ode mnie wzrok. Nie sądzę by nigdy nie kłamał, to nie ten typ człowieka. Widać to po nim od razu. Z resztą: ukrywanie czegoś też podchodzi pod kłamstwo, a on praktycznie nigdy nie odpowiada na pytania.
-Skoro mnie nie lubisz to po jaką cholerę ze mną zawsze siadasz? I coś mówisz?
-Rozmową można zabić czas. A siadam tu bo to jedyne wolne miejsce blisko drzwi.- och. To też zabolało, ale już nic nie mówię. Nie,żebym chciała by mnie lubił, ale mógłby nie być aż tak... szczery? Prawdomówność jest fajna, ale nie powinno się mówić wszystkiego co ślina na język przyniesie.
-Skoro jesteś taki prawdomówny to powiedz mi: dlaczego ciągle wsiadasz na innych przystankach?- popatrzył mi się w oczy przenikliwym wzrokiem , zerknął za okno i mruknął
-Nie wydaje mi się by było ci to do czegoś potrzebne.- tramwaj zahamował, chłopak wstał i stanął przy drzwiach. Patrzyłam jak Janek znika w tłumie. Poszedł nie mówiąc nawet "cześć" czy choćby lekceważącego "nara" Za to wróciła pani Kamila. Ze złamana ręką. Zapytałabym się co jej jest, ale byłoby to dziwne. Ona pewnie nigdy nie zwróciła na mnie uwagi, tak jak wszyscy z resztą.



▼▼▼
Kooolejny rozdział! :D Dziś niesamowicie dużo dialogów, wow. Jak się podoba? Co myślicie o zachowaniu Jaśka, o Naomi? Co się stało pani Ilonie i pani Kamili? Dzis w rozdziale tyle akcji, że wowo, prawda? :D Piszcie co myślicie :>
A ja zapraszam na:
Aska Ask :D

Zimniutko pozdrawiam (ciepła na dziś wystarczy :x)
Miśka