24 października, 2015

Rozdział 17

  Stoję pod daszkiem przystanku i czekam na niebieski tramwaj numer sześć. Na przeciwko mnie, po drugiej stronie torów stoi Jasiek, patrzymy się na siebie nic nie mówiąc, chłopak pali już drugą fajkę z rzędu. Powiedziałabym coś, ale nie chcę krzyczeć. On i tak mnie zignoruje. Chciałabym móc z nim normalnie pogadać, podziękować mu za pomoc. Trzy dni temu (w poniedziałek) dostałam od niego adres mieszkania do wynajęcia i już się przeprowadziłam. Poszło bardzo, bardzo szybko. Dlatego, że raz- mam bardzo mało rzeczy, dwa- mam blisko z mojego starego domu do nowego, dosłownie dwadzieścia minut drogi i trzy- i ja i kobieta (bardzo sympatyczna z resztą) która wynajmuje mieszkanie chciałyśmy to jak najszybciej załatwić. Moje nowe lokum jest na prawdę bardzo, bardzo skromne. Ma kuchnio-salono-sypialnię i malutką ciemną łazienkę z jednym, malutkim oknem, którego nie umiem otworzyć. W mieszkaniu mam tylko trzy okna, przy których stoją lekko suche kwiatki, ogólnie pomieszczenie jest ciemne, ale już trudno. Ściany są obite zieloną tapetą, która jest nieco podniszczona, a na podłodze jest pochlapana w kilku miejscach wykładzina. Funkcję kanapy pełni moje łóżko, biurka- stolik kuchenny, który trochę się kołysze a książki, których miałam najwięcej muszą na razie leżeć na podłodze. Nie dorobiłam się jeszcze takich mebli jak biblioteczka czy komoda. Z resztą nie wyjęłam jeszcze wszystkich ubrań, a te, które noszę- na bieżąco piorę i wieszam na sznurkach nad wanną. Zza ściany ciągle słyszę kłótnie jakiegoś małżeństwa. To jeszcze nie jest najgorsze. Najgorzej jest wtedy gdy godzą się wieczorami, ale o tym nie będę się rozwodzić.

Kolejny dzień

  Choć to prawie niemożliwe- na zewnątrz ochłodziło się jeszcze bardziej.  Śnieg w miejscach, które nie były tak bardzo udeptane przez śpieszących się przechodniów aż skrzypiał. Muszę zainwestować w jakiś porządny szalik i ewentualnie w rękawiczki. I uszczelki. Zaczynam odczuwać to, że okna w moim mieszkaniu nie są do końca szczelne. Docieplam się farelką, więc nie jest źle, ale ona zużywa za dużo prądu. Zwróciłam się w stronę Janka, on też na mnie patrzył, więc mu pomachałam. Odpowiedział mi tym samym gestem i uśmiechem.

Jeszcze następny dzień

  Brak rozmowy z Jaśkiem zaczyna być męczący, tęsknię za nim. To dopiero dwa dni, a musimy tak do kwietnia. Przecież to totalnie bez sensu. Nie da się utrzymać naszej relacji na normalnym poziomie bez rozmowy, bez jakiegokolwiek kontaktu.
-Cześć.- zachrypnięty głos Jaśka wyrwał mnie z zamyślenia.
-Co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona. To się nazywa wywołać wilka z lasu.
-Przyszedłem na chwilkę. I tak mam tramwaj kilka minut po tobie, więc zdążę na luzie. Chyba, że mam sobie iść.- już zaczął się odwracać.
-Nie idź!- złapałam go za łokieć, na jego usta wkradł się chytry uśmiech.
-Naczy jak chcesz to idź, ja cię nie zatrzymuję bo...- przerwał mi.
-Może po prostu powiedz mi jak u ciebie?- zaśmiał się co całkowicie zbiło mnie z tropu.
-Nooo... Przeprowadziłam się, to chyba oczywiste, próbuję się jakoś utrzymać...- nie wiem co mam mu mówić.
-Przecież chodzi mi o to jak się czujesz.
-Źle, wiesz o tym bardzo dobrze.- westchnęłam. Na pocieszenie zostałam pogłaskana po głowie. Zapewne chłopak chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nadjechał mój tramwaj, do którego on niestety nie wsiadał...

Kilkanaście kolejnych dni później

  Popadam w monotonię. Dramatyczną monotonię. Wstaję, wychodzę do szkoły, w której spędzam koło ośmiu godzin, potem biegnę do pracy, wracam do domu, uczę się, robię kilka niezbędnych rzeczy dookoła siebie i padam zmęczona na łóżko tylko po to, żeby przez dziesięć minut poczytać książkę i dramatycznie zmęczona całym dniem zasnąć. Weekend był jeszcze cudowniejszy niż zawsze- spędziłam go całkowicie sama w moim ukochanym mieszkanku. Nawet uszczelniłam okna. Udało mi się porozmawiać z panią Magdą, która okazała się być starą znajomą Jaśka. Jest dokładnie taka sama jak on- nie mówi praktycznie nic, tylko słucha. W sumie jedyną rzeczą jakiej dowiedziałam się o Janku jest to, że przeprowadził się do tego miasta gdy był w gimnazjum. Na pewien okres wyjechał (z powodów mi nieznanych) ale teraz znów wrócił i 'zaczyna zarabiać". Niestety nie wiem jak. Z samym Jasiem rozmawiałam dosłownie dwa razy, a i tak to były konwersacje w stylu "hej, co tam, u mnie też prześwietnie, pa" Nie mogę powiedzieć, że to po mnie spływa i, że nie odbija się to na moim samopoczuciu. Przez ten czas towarzystwa dotrzymuje mi Mateusz i Karolina, którzy doszkalają mnie jeśli chodzi o kwestie aktorsko-teatralne. Są na prawdę dobrzy w tym co robią. Karolina bardzo stara się mnie pocieszyć, ale nie za bardzo jej to idzie. Nie chcę jej mówić co mnie trapi, nie wiem czy tego gdzieś nie rozpowie, czy nie będzie się z tego nabijać. Na szczęście na mnie nie naciska, za co jestem jej niewymownie wdzięczna. Mateusz natomiast próbuje robić podchody- stara się wyczaić o co chodzi nie rozmawiając o tym ze mną wprost. Zadaje różne pytania i myśli, że nie zorientowałam się co knuje. Przynajmniej myśli, chwała mu za to.

Następne dwa dni minęły...

  Zadzwoniła moja mama. Wychodząc z domu dałam jej mój nowy numer komórkowy. Stary porzuciłam, miał go mój już-nie-brat. Mówiła, że się o mnie martwi, że nie ma do mnie pretensji o to co zrobiłam. Ale, że jeżeli jest mi ciężko się utrzymać, albo mam chociażby ochotę wpaść w niedzielę na obiad to żebym się nie krępowała. Powiedziałam jej, że nie mam ochoty widzieć się z moim bratem i, że jakoś przez ostatnie dni niezbyt ją obchodziłam, więc niech da sobie spokój. Przeprosiła mnie za to, że nie dawała znaku życia, ale nie chciała mi się narzucać. Odparłam, że jako osoba uważająca się za moją matkę raczej nie powinna się o to martwić. Stwierdziła, że to ja ją skreśliłam i, że to ja powiedziałam jej, że nie jest moją matką. Gubię się już w tym. Brakuje mi Janka, on wiedziałby co mam zrobić...




▼▼▼
Na wstępie chcę przeprosić za to, że tak długo nic nie dodawałam :(
I podziękować za 15k wejść! :) No, teraz już 16! Idziecie jak burza!:D
Nareszcie jest kolejny rozdziaał! :D Ma troszkę inną formę niż zazwyczaj, ale mam nadzieję (hehe) że i tak się Wam podobało :))  Nie wiem co myślicie- koniecznie napiszcie mi w komentarzu. Napiszcie też jak Waszym zdaniem radzą sobie nasi bohaterowie. Dobrze? Może nie bardzo? I podoba Wam się taka forma pisania?
Teraz zapraszam na: 

aska Ask :>
grupę grupa :>
 
Cieplutko pozdrawiam, 
Miśka



11 komentarzy:

  1. Mi podoba się bardzo, ta jak i poprzednia forma sa spoko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obojętnie jaka forma i ta i tamta są spoko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta forma najlepsza! a co do rozdziału... Niech oni nareszcie będą razem.. Niech Jaś nie będzie taki niedostępny.. Smutno sie czyta :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Witamy po dłuższej przerwie! Rozdział super. Chociaż, że nie mam dzisiaj za dużo czasu, to nie mogłam się powstrzymać żeby przeczytać!

    Pozdrawiam.
    Cierpkie Stopy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Supi dupi mordo <3 Jestem meeega ciekawa co teraz będzie z nią i Jankiem... Prawie ze sobą nie rozmawiają :( /Nikola

    OdpowiedzUsuń
  6. Tramwaj w końcu odjechał =)
    Fajnie że dziewczyna mieszka teraz na swoim 8)
    Ale dupsko że z Jaśkiem się mało rozmawia =(
    Według mnie Neomi powinna się pogodzić z mama,bo to nie jej winą :(
    Takie pisanue fajne,ale może być to monotonne pisanie co się dzieje w każdy dzień jedynie że będzie coś ciekawego :*
    Cieplutko pozdrawiam naszą autorkę :**
    Ps.Pozdrawiam chora ja xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu ja zawsze pisze tak długie komentarze !?!?!?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja ci mówię, że Janek jest striptizerem i wstydzi się tego xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej no, daj Naomce jakiegoś przyjaciela, kota, nie wiem noo...
    Ale takie cóś żeby jej nie było tak smutno :c
    Bo mi aż smutnoo, jak tak ona sama w tym szarym świecie, bez Janka i jeszcze nam biedulka w jakąś depresję popadnie i co wtedy?

    OdpowiedzUsuń
  10. Zmusiłaś mnie do napisania tego komentarza :3
    Rozdział medżik, Jaśka brakuje :cc Na razie niech się nią Mateusz zaopiekuje, ale tylko do kwietnia.
    Kc- P <3

    OdpowiedzUsuń